RED HOT CHILI PEPPERS Californication 2LP Red & Ocean Blue
"Californictaion" to klasyczny album, który rozpoczął nowy, a raczej kolejny etap w karierze Red Hot Chili Peppers. Jako fan Red Hotów mam bardzo mieszane uczucia co do drogi, którą wybrali, a raczej rozwijali z albumu na album, ale tak musiało widocznie być. RHCP to jedna z kapel, która trwa przy mnie od lat dziecięcych pomimo swoich wzlotów i upadków. Mogę marudzić, że ostatnie dwa krążki, to już dziad rock, a nie funkowy punk, za który ich pokochałem, ale jakoś razem trwamy tyle lat.
Tak jak wspomniałem zespół ten ma kilka etapów, które pomimo iż się różniły brzmieniem miały jeden wspólny mianownik - "zajebiste piosenki". Ich pierwsze albumy, pomimo swojej surowości wprowadzały mnie w świat funku (produkcją albumu "Freaky Styley" zajął się George Clinton), punka, a nawet twórczości Hendrixa. Mieli w sobie kalifornijski luz, punkowy sznyt i ogólnie wydawali mi się mega! Zresztą 4 gości, którzy nie uznawali noszenia koszulek, szalejący na scenie, to musi zadziałać na wyobraźnie dzieciaka, który powoli sam wchodzi w muzyczne światy.
Moim pierwszym albumem tej bandy było "Mother's Milk", czyli pierwszy album z Johnem Frusciante w roli gitarzysty. Płyta otrzymana od Ojca zmieniła moje postrzeganie muzy i pokazała mi nowe możliwości. Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale naprawdę od okładki, po ostatni numer ten album powalił mnie doszczętnie. Do dziś uważam, że jest to ich najlepszy krążek. Stawiam go wyżej nawet niż kultowe "Blood Sugar Sex Magik", który oczywiście uwielbiam, żeby nie było. Kolejnym skarbem w ich dyskografii było i jest "One Hot Minute". Album, który Panowie popełnili po odejściu Johna jest bardzo pomijany przez fanów jak i samych muzyków. Jest to moim zdaniem totalna głupota, gdyż piosenki tam zebrane i gitary ikonicznego Dave'a Navarro to coś cudownego. Jest to ich najbardziej mroczny album i chyba również najbardziej dojrzały tekstowo. Dużo chętniej przytuliłbym wznowienie tego albumu, niż coś co możemy ciągle kupić, no ale... wracamy do tematu.
"Californictaion". Był to album, na którym to wrócił John F. To właśnie on dla większości jest tym "prawilnym" i klasycznym gitarzystą RHCP. Nie sposób się z tym nie zgodzić, gdyż to właśnie z nim Panowie święcili swoje największe triumfy i tworzyli najważniejsze albumy. Single zapowiadające krążek były naprawdę ok i faktycznie rozbudzały apetyt słuchaczy. Pierwszy z nich, czyli "Scar Tissue" kojarzył m się klimatem "Under The Bridge", a "Around The World" miał w sobie to, za co uwielbiałem ten band! Największe jednak wrażenie na mnie zrobił numer tytułowy, natomiast sam klip mogłem oglądać godzinami. Chyba każdy z nas chciał zagrać w tę gierkę. Dziś cały ten obraz wygląda ciut mniej imponująco niż w 1999, ale i tak jest super.
Pomimo wielkich oczekiwań, kiedy pierwszy raz dorwałem kasetę z tym tytułem byłem troszkę zawiedziony. Po pierwszym odsłuchu nie odnajdywałem się w tym bardziej pop rockowym obliczu RHCP. Nie było już w tym takiej ilości punka, buntu, a bardziej melodyjne granie. Panowała tutaj nostalgia, rozliczanie się z przeszłością. Nie był to już band rozebranych od pasa w górę (chociaż z tym różnie bywało) gości, a bardziej facetów po przejściach. Z każdym kolejnym odsłuchem jednak odnajdywałem w tym albumie perełki, przez które nie chciałem słuchać niczego innego. Po czasie potężnie siadł mi chociażby "Otherside", który również pomimo genialnego klipu nie przypadł mi do gustu w dniu premiery. Takie numery jak "Easily" czy "The Velvet Glove" również zawładnęły moim sercem na wiele dni. "Californication" stało się albumem, który "wertowałem" kilka razy dziennie i cały czas odkrywałem go na nowo. Słyszałem w nim mrok znany mi ze wspomnianego "One Hot Minute", ale też przepiękne melodie i taką dojrzałość, nie tylko muzyczną.
Wydaje mi się, że album ten był dla nich czymś w rodzaju terapii, którą przekuli w muzykę. Na wielkie hymny pochwalne zasługuje również John, który faktycznie udowodnił, że jest TYM gitarzystą. Jego chórki jak zwykle idealnie uzupełniały się z głosem Kiedisa, który też jakby spoważniał na tym krążku. Album ten był też rozpoczęciem "trylogii", która sprawiła, że Red Hoci zaliczali sukces za sukcesem. Po wydaniu "Stadium Arcadium" i kolejnym odejściu Johna coś jakby pękło. Pomimo, iż lubię bardziej niż ostatnie krążki i cały czas bronię albumów nagranych z Klinghofferem w roli gitarzysty to nie było już to.
"Californication" w pewnym sensie był nowym początkiem, ale też sygnałem zbliżającego się spadku formy, przynajmniej dla mnie. Jednak tak jak wspomniałem zespół ten zajmuje ważne miejsce w moim sercu i mimo wszystko jestem bardzo ciekawy co Panowie zaprezentują na następcy "Return of the Dream Canteen".
Tracklist:
A1 Around The World 3:58
A2 Parallel Universe 4:30
A3 Scar Tissue 3:37
A4 Otherside 4:16
B1 Get On Top 3:17
B2 Californication 5:21
B3 Easily 3:51
C1 Porcelain 2:44
C2 Emit Remmus 4:00
C3 I Like Dirt 2:38
C4 This Velvet Glove 3:45
D1 Savior 4:52
D2 Purple Stain 4:13
D3 Right On Time 1:52
D4 Road Trippin 3:25
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!