JUDAS PRIEST British Steel LP Splatter
Uaaaa! Ten album to prawdziwy kamień milowy, który zmienił oblicze heavy metalu na zawsze. Mówię to za każdym razem i nie przestanę – "Judas Priest" to absolutny szczyt metalu. Jako dzieciak, zaczynając swoją przygodę z ciężkim brzmieniem, wyżej ceniłem "Maiden" i "Sabbath", ale z czasem Judas bezapelacyjnie wskoczył na podium. Każdy etap tej kapeli to złoto – nawet era z "Owensem" za mikrofonem, z „Jugulatorem” na czele, uważam za świetną. Okej, może „Nostradamus” to nie ich najmocniejszy punkt, ale na przestrzeni dekad raczej trudno o więcej potknięć.
Od momentu, gdy "Richie Faulkner" dołączył do zespołu, mamy do czynienia z kolejnym renesansem. Ich najnowsze albumy i trasy to dowód, że metal nie zna wieku. Panowie, choć mają już swoje lata, na scenie nadal szaleją jakby mieli 30-tkę. Ale to właśnie "British Steel" sprawiło, że Judas Priest stał się 100% metalową maszyną. Jasne, grali już szybko i ostro wcześniej, ale na tej płycie porzucili wszelkie resztki bluesa i rock’n’rollowych wpływów – Harley, łańcuchy i nie branie jeńców to ich nowy styl. A sama okładka autorstwa Rosława Szaybo – dłoń trzymająca żyletkę – to kwintesencja heavy metalu. Genialne w swojej prostocie.
Od pierwszego riffu "Rapid Fire" wiadomo, że to nowa era. Gitary "Downinga" i "Tiptona" są jak żyletka – ostre, ale jednocześnie pełne melodyjnego miodu. No i Halford – co tu mówić, legenda, ikona, metalowy bóg. Po takim starcie przychodzi hymn – "Metal Gods". Ale to dopiero początek, bo za rogiem czekają kolejne killery – "Breaking The Law" i "Grinder". Pierwszy z tych numerów to nie tylko hit, ale manifest zbuntowanej młodzieży na całym świecie.
Co prawda, zawsze miałem słabość do "Living After Midnight". Ileż to razy ten numer leciał na imprezach, ile papierosów spalono i ile alkoholu poszło w rytm tego kawałka – nie mam pytań. Przypomina mi najlepsze rock’n’rollowe momenty mojej młodości, dlatego do dziś wywołuje uśmiech na twarzy. A co do numeru "United" – może i trochę cringe, zwłaszcza w refrenie, ale to pierwszy utwór z „British Steel”, który usłyszałem, więc sentyment robi swoje.
Każdy kawałek na tej płycie ma swoją wartość, tu nie ma wypełniaczy. Jeśli "Steeler" czy "You Don’t Have to Be Old to Be Wise" to mają być zapychacze, to ja proszę o więcej takich albumów. Jedyne, do czego można się przyczepić, to może zbyt płaskie brzmienie perkusji "Hollanda", ale cóż – takie były czasy. Z biegiem lat przestało mi to jednak przeszkadzać.
Nic nowego na temat "British Steel" już pewnie nie powiem, co nie zostało wcześniej napisane, ale jedno jest pewne – ten album to kamień milowy. Choć osobiście bardziej kocham "Screaming for Vengeance" czy "Defenders of the Faith", to bez „British Steel” te późniejsze ewolucje Judas byłyby niemożliwe. Trzeba mieć ten krążek w swojej kolekcji, a jak nie, to przynajmniej znać go na pamięć.
No dobra, włączam "British Steel" na full, kręcę pejczykiem i jadę na Harleyu przez osiedle. Tego albumu nie da się słuchać na siedząco. Klasyka, ikona, czysta zajebistość.
Tracklista:
Strona A
1. Breaking the Law
2. Rapid Fire
3. Metal Gods
4. Grinder
5. United
Strona B
1. Living After Midnight
2. You Don't Have to Be Old to Be Wise
3. The Rage
4. Steeler
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!