SONIC YOUTH Goo LP
Wkład Sonic Youth w muzykę alternatywną jest niesamowity i ma swój wydźwięk do dziś. Zespół inspirował całe pokolenia muzyków. Jednym z wielbicieli SY, był chociażby Kurt Cobain, który również prywatnie przyjaźnił się z wokalistką bandu, Kim Gordon. Do grona wiernych słuchaczy zespoły, przyznaje się również królowa muzyki Pop, czyli Madonna.
Osobiście nie jestem w stanie wymienić mojego ulubionego albumu Sonic Youth. Każdy zajmuje wyjątkowe miejsce w mojej edukacji muzycznej. Kocham ich początki, pełne chaosu, z którego wyłoniła się nowa jakość. Uwielbiam ich brzmienie lat 90-tych oraz późniejsze eksperymenty, "legendarna" ocena (0.0) w magazynie Pitchfork. Jednak "Goo" muzycznie i wizualnie wbiło się we współczesną popkulturę. Czy oznacza to, że "Goo" jest najlepszym albumem Sonic Youth? Nie, zdecydowanie. Uważam, że jest odrobinę słabszy niż chociażby "EVOL" czy poprzedzający to wydawnictwo "Daydream Nation". Jeśli mam być szczery, to mamy tutaj tak naprawdę kontynuację pomysłów i patentów z "Daydream". Nie znajdziemy tu wielkiej zmiany stylu, czy wielkiej rewolucji muzycznej. Jednak bez wątpienia "Goo" to album ważny na wielu płaszczyznach. Był to ich pierwszy album w barwach dużej wytwórni. Podpisanie kontraktu z Geffen wzbudziło wiele kontrowersji. Fani i dziennikarze bali się sprzedania ideałów i pójścia w komercyjne, wręcz radiowe przeboje jak np. ich "koledzy" z wytwórni, czyli Guns N Roses. Jednak tak się nie stało. Zespół nie szedł poniżej pewnego poziomu, nadal był to jazgotliwy, zbuntowany Sonic Youth! Wielka wytwórnia umożliwiła im większe zasięgi i jednocześnie pozyskanie nowych słuchaczy. Sonic Youth weszli do mainstremu na własnych warunkach. Ich muzyka obroniła się sama, bez żadnych kompromisów. W pewnym momencie, dla młodzieży lat 90-tych, ten album stał tak samo ważny, niczym "Nevermind" Nirvany.
Ogólnie "Goo" uznaje się za jeden z ważniejszych grungeowych albumów, chociaż tak naprawdę z grungem nie ma zbyt dużo wspólnego. Fakt, że pojawia się tu więcej melodii, a takie numery, jak chociażby otwierający album "Dirty Boots", czy "Disappearer" to rockowe przeboje! Właśnie... "Dirty Boots" to dla mnie esencja lat 90-tych, a zwłaszcza klip! Idealnie obrazuje Sonic Youth z tego okresu. Byli pełni młodzieńczego buntu i rebelii z punkowym artyzmem. Jednak moje ukochanie fragmenty to "Cinderella's Big Score" oraz "Mildred Pierce" w którym to (moim zdaniem), położyli podwaliny pod gatunek zwany mathcorem.
"Goo" to album — symbol, który otworzył drzwi do wielkiej kariery nie tylko dla Sonic Youth, ale też dla innych, młodych alternatywnych bandów, które zupełnie nie leżały w kręgu zainteresowań wielkich koncernów muzycznych. No cóż... po prostu bardzo dobry i bardzo ważny album od wybitnej kapeli.
Tracklista:
A1 Dirty Boots
A2 Tunic (Song For Karen)
A3 Mary-Christ
A4 Kool Thing
A5 Mote
B1 My Friend Goo
B2 Disappearer
B3 Mildred Pierce
B4 Cinderella's Big Score
B5 Scooter And Jinx
B6 Titanium Exposé