SLOWDIVE Souvlaki LP
Jeden z tych albumów, które odpalam i za każdym razem odpływam... Uwielbiam Slowdive od momentu, kiedy ich poznałem. Trafiłem na ich muzykę na fali fascynacji My Bloody Valentine. Szukałem wtedy w muzyce "jazgotu", czegoś totalnie pokręconego, dlatego odkurzacze MBV były jak najbardziej na tak. Shoegazowe granie świetnie wpasowywało się w te poszukiwania. Dzięki temu mój odtwarzacz mógł na chwilę odetchnąć od katowania Sonic Youth i podobnych bandów.
Podczas wertowania muzycznych magazynów, w artykułach o shoegazie, regularnie przewijała się nazwa Slowdive. Dołożyłem wszelkich starań, żeby dorwać ich muzykę i się udało. Już nie pamiętam jak, ale w końcu wpadła mi w ręce piracka wersja „Souvlaki”. Już sama okładka mnie zaczarowała – niby zwykłe zdjęcie, a jednak kryjące w sobie jakąś tajemnicę. Gdy zarzuciłem album, wszystko stało się jasne. Nie znalazłem tam szukanej kakofonii i muzycznego połamania, ale zamiast tego – senną atmosferę, rozmyte melodie, niesamowitą przestrzeń i pewien specyficzny, romantyczny nastrój.
W tej muzyce unosiła się aura Cocteau Twins, ale bez kopiowania – raczej uchwycenie tej samej eteryczności. Wystarczy posłuchać fenomenalnego „Machine Gun” czy „Sing” – kawałków, które mogłyby spokojnie znaleźć się na debiutanckim albumie This Mortal Coil. Smutek, piękno i oczyszczenie w jednym. Przez lata słuchałem „Souvlaki” bez patrzenia w tracklistę, traktując go jak jedną długą, dream popową opowieść. Dopiero wersja deluxe zmusiła mnie do poznania tytułów – wcześniej album był dla mnie jak książka, podzielona na emocjonalne rozdziały.
Gdybym miał wybrać jeden utwór, który jest dla mnie kwintesencją „Souvlaki”, byłby to „40 Days”. Wiem, że są bardziej rozbudowane momenty jak „When the Sun Hits” czy „Mellon Yellow”, ale to właśnie „40 Days” rozrywa mnie na strzępy i od razu składa do kupy. Melodia, harmonie wokalne, klimat – coś w tym numerze działa na mnie jak magia. Dla mnie „Souvlaki” to esencja muzycznej wrażliwości i absolutne mistrzostwo wyczucia.
Nie wyobrażam sobie wiosenno-jesiennych spacerów bez tej płyty w słuchawkach. Nie wyobrażam sobie też nie mieć jej w swojej kolekcji. Tym albumem ekipa Neila Halsteada na zawsze zapisała się w historii alternatywy i wskazała drogę kolejnym pokoleniom. Każdy krążek Slowdive to mały cud, ale na „Souvlaki” osiągnęli absolutny szczyt artystyczny.
Tracklista:
Alison
Machine Gun
40 Days
Sing
Here She Comes
Souvlaki Space Station
When The Sun Hits
Altogether
Melon Yellow
Dagger