SKALPEL Transit Extended 2LP
Skalpel jest jednym z tych zespołów, a raczej duetów, które idealnie łączą jazzową tradycję z brzmieniem współczesnej sceny elektronicznej. Tym, co zawsze przykuwało moją uwagę, to ich podejście do muzycznej formy. Nigdy nie było w tym zblazowania, nadęcia, które często da się zauważyć, zarówno wśród muzyków, jak i fanów wspomnianych gatunków. Skalpel nie podejmuje prób udawania "elitarnego" zjawiska. Ich muzyka jest skierowana do osób, które w pewnym sensie, tak jak oni poruszają się między podziałami, między gatunkami, a nie tworzą zamknięte grupy.
Pierwsze dwa doskonałe wydawnictwa duetu, czyli „Skalpel” i „Konfusion” zostały wydane przez Ninja Tune, co zaowocowało wielkim zainteresowaniem ze strony branżowych pism i słuchaczy. Nie ważne, czy brało się do ręki NME, czy przeglądało Pitchfork'a, czy magazyn skierowany stricte do fanów elektroniki, Skalpel tam był. Wiadomo, że wielka w tym zasługa Ninja Tune, ponieważ nie od dzisiaj wiadomo, że wytwórnia z takimi tradycjami i nazwiskami w katalogu, nie wyda czegoś słabego. Mimo to Skalpel pukał powoli do drzwi z napisem "klasyka".
Kolejny album formacji, czyli właśnie „Transit” i jednocześnie kolejny krok ugruntowujący jej wysoką pozycję na światowych scenach. Panowie z dużym wyczuciem i artystycznym wysublimowaniem roztaczają przed słuchaczami swoją wizję muzyki łączącej tradycję jazzową na polu muzyki elektronicznej. Starali się stworzyć "przejście" między delikatną, jazzową, stonowaną strukturą, a abstrakcyjnymi, elektronicznymi brzmieniami, zakorzenionymi w tradycjach wspomnianego Ninja Tune.
Krytycy zarzucali Skalpelowi, że na płycie właściwie nic sie nie dzieje, jest wręcz zbyt spokojnie i brakuje jej polotu, takiego jak na dwóch pierwszych wydawnictwach. Nie zgodzę się! Wydaje mi się, że Panowie starają się tu poszerzyć swój styl, ale nie stworzyć go od nowa. Trzymają się pewnych sprawdzonych patentów, ale jeśli ktoś mi powie, że w takich numerach jak "Simple" czy "Saragossa" nic się nie dzieje, to łapcie mnie, bo mdleję... Moim ulubionym fragmentem całego "Tranzytu" jest chyba jednak "Sigma". Ma on w sobie taki specyficzny rodzaj brzmieniowego "brudu", ale też potwornie pachnie jazzem i to takim odjechanym, takim jaki lubię najbardziej. Uważam, że tym albumem Igor Pudło oraz Marcin Cichy potwierdzili swoją artystyczną wrażliwość, wizjonerstwo oraz światową klasę swojej muzy.
Tracklista:
A1 Siesta
A2 Simple
A3 Sound Garden
A4 Express (Unreleased Track)
B1 If Music Was That Easy
B2 Snow
B3 Saragossa
B4 Extended (Unreleased Track)
C1 Transit
C2 Sea
C3 Sigma
C4 Extra (Unreleased Track)
D1 Surround
D2 Switch
D3 Sunset
D4 Exit (Unreleased Track)