PINK FLOYD Animals LP DELUXE
O Pink Floyd powiedziano i napisano już chyba wszystko, co można było. Pisano o Watersie i jego genialnym umyśle, o wspaniałej gitarze Gilmoura, o cudnych i subtelnych klawiszach Wrighta, no i o Masonie też pisano... Kiedy pada nazwa tej kapeli od razu mamy aferę, że "Dark Side" jest lepsze od "The Wall", "The Wall" jest lepsze niż "Wish You Were Here", albo guzik prawda, bo "Wish You Were Here" najlepsze na świecie i tyle. Osobiście, gdybym miał wybrać najlepszy album Floydów, to nie postawiłbym na żaden z wyżej wymienionych, ze szczególnym naciskiem na przegadane "The Wall". Mój top Floydów to "The Piper at the Gates of Dawn", "The Division Bell" i doskonały i zarazem najlepszy "Animals". Dokładnie tak! To właśnie „Animals” należy się ten tytuł! Ten album z 1977 roku, to na pierwszy "rzut ucha" kolejny koncept Floydów, który tym razem powstał w oparciu o książkę Orwella „Folwark Zwierzęcy”. Tematyka, jak się można domyśleć, znając "pióro" Watersa dotyczy społeczno-politycznych problemów. Jednak, o dziwo, nie ma tu nadęcia, nie ma megalomanii Rogera i przynudzania, co ja osobiście po latach odnajduje na mega kultowej "Ścianie". Pomimo upływu tylu lat, ten album nadal brzmi świeżo i nadal zachwyca. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jest to najbardziej „punkowy” album Floydów w ich całej dyskografii. W tym wypadku nie chodzi jedynie o teksty, dotyczące moralnego upadku społeczeństwa, ale też szorstkie, chropowate brzmienie. Punk w tym okresie wiódł prym, więc nic też w tym dziwnego, że fascynacja muzyką buntu dotarła również do studia w którym to pracował Roger Waters z kolegami. jeśli chodzi o zawartość "Animals", to mamy tu 5 numerów, 5 potężnie genialnych numerów. Każdy z nich, z minuty na minutę powoduje szybsze bicie naszego serca i wciąga nas w koncept tego wydawnictwa. Gdybym miał wskazać fragment, który porusza mnie najbardziej, to chyba wybieram „Dogs”. Uważam, że obok „Comfortably Numb” jest to również najlepsze potwierdzenie wielkiego talentu Gilmoura. Partie gitary w tym numerze są zagrane ze smakiem oraz genialnym wyczuciem dźwięku i emocji, które były zawarte w teksach Watersa. Wszystko siedzi i brzmi, tak jak powinno. Oczywiście, są gusta i guściki, ale właśnie dzięki tej surowości i "brudnym" dźwiękom, ten album się nie starzeje. Jest zadziorny, jest inny i dzięki temu wyjątkowy, w odniesieniu do całej dyskografii Floydów. Absolutny klasyk i mój osobisty numer 1 od Pink Floyd.
Tracklista:
1. Pigs on the Wing (Part One)
2. Dogs
3. Pigs (Three Different Ones)
4. Sheep
5. Pigs on the Wing (Part Two)