PEEPING TOM Peeping Tom LP COLOURED
Jeden z moich ukochanych projektów Mike’a! Uwielbiam jego wokal oraz jego totalne wkręcenie w temacie poszukiwania nowych dźwięków. Podoba mi się to, że cały czas tworzy i idzie do przodu. Możecie sobie pomyśleć o jakimś gatunku, a Patton na bank tym się zajmował. Zachwycił mnie w okresie wczesnego LO i tak już pozostało.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem debiut Mr. Bungle czy pierwszy album Faith No More z nim nagrany, czyli „The Real Thing” padłem na kolana. Byłem na etapie jakichś funkowych alternatywnych rockowych bandów typu RHCP i kiedy odkryłem te dwie wspomniane kapele uznałem, że wsadzanie ich do jednego worka z twórcami „Californication” to herezja. RHCP to było przedszkole, a kapele z Pattonem na wokalu to była prawdziwa sztuka, przekraczanie barier i artystyczna wolność.
Z czasem poznawałem kolejne jego zespoły jak Fantomas, Malador, Tomahawk, Mondo Cane czy też albumy nagrane z Johnem Zornem oraz The Dillinger Escape Plan. Jak się pewnie domyślacie, z kolan nadal nie wstawałem. Mike wprowadził mnie w świat muzycznej awangardy i pokazał dźwięki, które do tej pory z muzyką mi się zbytnio nie kojarzyły. Jednak przy całym tym szaleństwie, jako miłośnik melodii najbardziej ceniłem jego wokal i zdolność do poruszania się w różnych stylach. Idealnie pokazywał to w FNM, bo chyba tam było najwięcej tego, co przeciętny słuchacz rozumie pod pojęciem piosenki. Nie było ważne, czy panowie brali się za rock, czy soul, to i tak jego wokal brzmiał genialnie.
Kiedy dowiedziałem się o czymś takim jak Pepping Tom, wiedziałem że będzie dobrze. Podobało mi się to, że jest to również album wypełniony kolaboracjami, przez co będzie zróżnicowany pod względem muzycznym. Całość otwiera „Five Seconds” z udziałem Odd Nosdam. Mega numer, z porypanym, agresywnym refrenem, który był jakby otarciem łez tym, którzy cały czas tęsknili za FNM. Muzycznie otrzymaliśmy tutaj wariację na temat hard rocka z elementami hip hopu i popu.
Kolejny numer to już radiowy hit w postaci „Mojo”. Mega melodyjny, zapadający w pamięć, nagrany z wieloletnimi współpracownikami w postaci Rahzela oraz Dana the Automatora z którym tworzył chociażby Lovage. Ciekawostką jest również to, że Pepping Tom miał przekształcić się w inny projekt z Danem o nazwie Crudo. Jednak skończyło się zaledwie na kilku koncertach, szkoda.
Fajnie, a nawet bardzo fajnie wypadają duety z Massive Attack i Norah Jones. „Kill The DJ” z Massive Attack to przede wszystkim genialny refren. Pattonowskie „Play me, play me!” w świdrujący sposób wbija się w mózg i pokazuje jak wybitnym wokalistą jest Mike. Natomiast „Sucker” z Jones to zerwanie z jej grzecznym wizerunkiem pop-jazzowej wokalistki. Ten tekst i to w jaki sposób Norah szepcze do ucha „motherfucker” to bardzo brudne, ale jakże erotyczne przeżycie.
Bardzo bym chciał, ale jednak powstrzymam się od opisywania każdego kolejnego numeru. Raz, że tekst będzie zbyt długi, a dwa nie będę Wam spoilować, jeśli nie znacie tego albumu. Dodam tylko, że moim ulubionym numerem na płycie jest „We’re Not Alone” z Dub Trio. Ten numer to Patton w pigułce. Jest soul, jest r’n’b, jest hip hop, rock i wręcz hardcore’owa agresja w wokalu.
Pepping Tom okazał się jednorazowym wybrykiem, kolaboracją, która miała na celu zabawę formą i muzyką. Na YouTube zapewne znajdziecie jeszcze jakieś występy tego projektu, które były jeszcze lepsze niż ten materiał. Ich wersja „Across 110th Street” Womacka to absolut, no i ten wokal... Bardzo żałuję, że nie dojechali do nas z powodu choroby Mike’a. Pepping Tom to zajebisty projekt, zajebisty album, a Patton to Geniusz. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
Tracklist:
A1 Five Seconds (Feat. Odd Nosdam)
A2 Mojo (Feat. Rahzel & Dan The Automator)
A3 Don't Even Trip (Feat. Amon Tobin)
A4 Getaway (Feat. Kool Keith)
A5 Your Neighborhood Spaceman (Feat. Jel & Odd Nosdam)
B1 Kill The DJ (Feat. Massive Attack)
B2 Caipirinha (Feat. Bebel Gilberto)
B3 Celebrity Death Match (Feat. Kid Koala)
B4 How U Feelin? (Feat. Doseone)
B5 Sucker (Feat. Norah Jones)
B6 We're Not Alone - Remix (Feat. Dub Trio)
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!