OZZY OSBOURNE No More Tears 2LP
Czy jest to najlepsza płyta Ozza? Nie wiem, to już kwestia gustu. Myślę, że większość wymieni pierwsze solowe albumy "Księcia Ciemności", ale w moim osobistym plebiscycie to podium należy się "Down To Earth" oraz "No More Tears". Mam do tych dwóch tytułów największy sentyment, a jak sam nie raz wspominałem, czy Sabbath, czy Ironi, czy Ozzy, to muzyka mojego "dzieciństwa", więc listy układają wspomnienia... Jeden z tych sentymentów, czyli "No More Tears" wraca waśnie na winylu z okazji 30lecia. Albumem tym Ozzy wrócił na pierwsze miejsca list przebojów oraz na największe sale koncertowe. Muza tutaj zawarta to złoty środek miedzy komercyjnym, melodyjnym brzmieniem, a bardziej nowoczesnym brzmieniem metalu lat 90. Jest to też dla wielu fanów najlepszy album zrealizowany z Wyldem, który nagrał tutaj swoje najlepsze partie pod szyldem zespołu Osbournea. Mnie czasami irytowały te flażolety i inne popisy techniczne Zakka, ale faktycznie wszystko to, pasuje tutaj to idealnie. Już "otwieracz", czyli " Mr. Tinkertrain" nie pozostawia żadnych złudzeń... Jest ten "stary" szalony Ozzy, jest rock n roll! Jest to też idealne potwierdzenie tego, co napisałem wcześniej. Nadal mamy w tym ten vibe rocka lat 80, ale już brzmi to bardziej współcześnie, bardziej technicznie, bardziej metalowo, niż rockowo. Album zaczyna się z wysokiego pułapu i poniżej tego poziomu nie schodzi... Niczym cios za ciosem, dostajemy kolejny klasyki "solowego Ozzyego" . Jest "I Don't Want To Change the Wolrd", jest kultowa ballada "Mama, I'm Coming home", dzięki którym Ozzy wskoczył na wspomniane listy przebojów. Jednak moim faworytem od 20 lat na tym albumie jest "Desire". Lata mijają, a ten numer nadal "łupie" prosto w twarz. Kolejnym z cyklu "moje ulubione" będzie numer "Hellraiser", którego współtwórcą (oraz 3 innych) był sam Lemmy z Motorhead. Szczerze ten numer, razem ze wspomnianym "Desire" oraz "Won't Be Coming Home (S.I.N.)" powinien się znaleźć na składance typu "Piosenki idealne do jazdy "kadilakiem", z marlborasem w ustach". Ten rock n rollowy, bad boyowy klimat, który aż wylewa się z głośników... cudo. Nadal towarzyszą mi te same uczucia, które miałem słuchając tego pierwszy raz, więc nic się nie zmieniło... No może to, że już nie palę, ale cadillaca nadal nie mam... Nie ważne. Czy mamy tutaj jakieś słabe punkty? Moim zdaniem nie, ale skoro w tym opisie jest mnóstwo osobistych "wycieczek", to przyznam się, że nigdy nie byłem fanem utworu tytułowego i tyle. "No More Tears" to nie tylko jednak kawał mojego dzieciństwa, jest przede wszystkim kawał historii rock n rolla, więc bardzo dobrze, że wraca "do obiegu". Mega album.
Tracklista:
LP1
Side A
Mr. Tinkertrain
I Don’t Want To Change The World
Mama, I’m Coming Home
Side B
Desire
No More Tears
LP2
Side C
Won’t Be Coming Home (S.I.N.)
Hellraiser
Time After Time
Side D
Zombie Stomp
A.V.H.
Road To Nowhere