MICHAEL KIWANUKA Love & Hate 2LP Red
W okolicy premiery album ten był na ustach wszystkich. Michael Kiwanuka ze swoim romantycznym, odschoolowym soulem podbił listy przebojów i wszystkie możliwe gigantyczne festiwale. W jego przypadku sukces komercyjny szedł w parze z artystycznym. Wydawało mi się, że ludzie również przypomnieli sobie o jego debiucie "Home Again", który zyskał drugie życie. Przyznam się Wam, że również łyknąłem ten szał. Uwielbiam soulowe granie w stylu Otisa czy Gaye'a, więc nie mogłem się nasłuchać albumu "Love & Hate".
Trzecim krążkiem Kiwanuka ugruntował swoją pozycję, ale moim zdaniem nie przebił sukcesu "dwójki". Kiedyś podobną sytuację przeżywałem z "Awaken, My Love!" od Childish Gambino, które katowałem do bólu. Dziś uważam, że jest to dobry album, ale też była w tym pewna aktorska gra i nie czuję prawdy w tym krążku. Rodzi się pytanie, czy całe zamieszanie z "Love & Hate" było spowodowane naciskiem ze strony mediów, czy faktycznie album dziś można zaliczyć do klasyków? Uważam, że jego debiut zestarzał się zbyt dobrze. Jest to dobra muza, ale bez własnego ja. Mamy tam kopiowanie wszystkich doskonałych muzyków powiązanych z muzyką soul. W sumie teraz nie dziwi mnie to, że jego debiut wystrzelił dopiero przy "Love & Hate". Pisząc te słowa oczywiście "przeleciałem" dyskografię Kiwanuki i zdania co do trójki również nie zmieniam. Jak natomiast po latach prezentuje się "Love & Hate"?
Uważam, że jest to największe osiągniecie Michaela i z wiekiem smakuje może nawet lepiej? Początek albumu porusza jak za pierwszym razem. 10 minutowy kolos w postaci "Cold Little Heart" to esencja stylu w którym porusza się artysta, ale też i pokazanie jego ogromnej wrażliwości. Mamy tutaj wszystko, od psychodelicznych zagrywek, po wręcz mistyczne wokale, które unoszą nas nad ziemią. Skoro mowa o mistycyzmie, to nie sposób pominąć "Black Man In A White World". To co robią tutaj te "kościelne" chóry to po prostu obłęd i do tego Kiwanuka, który niczym pastor prowadzi ten "religijny" obrządek. Pokazuje tutaj również, że nie musi się wysilać, aby oczarować nas swoim wokalem. Idealnie balansuje miedzy takim klimatycznym, intymnym śpiewaniem, a pełnym emocji głosem, który chwyta za serce. Mistrz! Genialnie również wypada numer tytułowy, w którym to również chórki, tym razem lekko podbijające Michaela, jakby od niechcenia, naprawdę przenoszą nas w zupełnie inny stan świadomości.
Mógłbym wymieniać każdy numer z kolei i rozpływać się nad jego konstrukcją, brzmieniem i tym co Kiwanuka robi ze mną swoją muzyką. Jednak chyba nie ma to sensu... Wydaje mi się, że jest to album, muzyka, którą każdy musi przeżyć po swojemu. Pomimo, iż nie jest to wielce odkrywcze granie, to podane jest tak, że nie mam pytań.
Odpowiadając na wcześniej zadane pytanie, czy album ten to klasyk? Uważam, że tak. Mam nadzieję, że Michael jeszcze nie raz zaczaruje mnie tak jak na "Love & Hate", gdyż po przesłuchaniu na nowo jego dyskografii brakuje mi już jego wokalu i nowych płyt.
Tracklist:
LP 1
SIDE A:
1. Cold Little Heart
2. Black Man In A White World
SIDE B:
1. Falling
2. Place I Belong
3. Love & Hate
LP 2
SIDE C:
1. One More Night
2. I'll Never Love
3. Rule The World
SIDE D:
1. Father's Child
2. The Final Frame
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!