KSU 44 LP Gold
„Idź pod prąd, idź pod prąd!” – od 1977 roku KSU nie przestaje wprowadzać tej zasady w życie. Siczka i jego ekipa to absolutne legendy polskiego punku. Od lat popularyzują tę muzykę, pozostając wierni swoim ideałom i buntowniczej naturze. Przyznaję – moje serce zawsze biło mocniej do amerykańskiego punku. Misfits, Bad Brains, Minor Threat czy Black Flag były zespołami, które wciągnęły mnie w ten świat, a polski punk przez długi czas omijałem szerokim łukiem. Jednak w pewnym momencie edukacji muzycznej musieli pojawić się na mojej playliście także nasi rodzimi giganci: Pidżama Porno, Siekiera, Homomilitia, Dezerter, Brygada Kryzys i oczywiście KSU.
Mimo że najbliżej mi było do bardziej hardcorowego grania, nie mogłem nie docenić tego, co KSU znaczyło dla polskiej sceny. Byli jak nasza wersja Sex Pistols – tylko bez skandali i castingu. Grali, bo chcieli wyrazić swoje frustracje, a nie dlatego, że ktoś ich do tego namawiał dla zysku. Albumy takie jak „Pod Prąd” czy „Ustrzyki” wychowały całe pokolenia zbuntowanych nastolatków, którzy – podobnie jak muzycy KSU – mieli dosyć szarej, przytłaczającej rzeczywistości. Ich muzyka była ucieczką i głosem sprzeciwu.
Co ciekawe, wiele z tych dawnych zbuntowanych dzieciaków teraz przychodzi na koncerty KSU razem ze swoimi pociechami. I choć ktoś może zarzucić, że KSU to „piknikowy punk”, bo grają dla każdej grupy wiekowej, to przecież liczy się to, że sale są pełne. Ich legenda trwa, niezależnie od tego, co kto sądzi.
Teraz, po 9 latach, KSU powraca z nowym albumem „44”. Szczerze? Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że wracają. Ostatnią płytą, którą pamiętam, było „Nasze słowa” z 2005 roku z kawałkiem „Dziwne drzewa” – prawdziwy hit wśród fanów polskiego punku. Potem KSU jakby znikło z mojego muzycznego radaru. Jak się okazało, zespół wcale nie zawiesił działalności – nagrali nawet album „Dwa Narody”, który jakoś mnie ominął.
Trudno jednak porównywać nowe albumy KSU z ich klasykami. „44” to już inne granie – mniej dzikie, mniej zbuntowane. Są tu ciekawe numery, jak „Gruz i pokrzywy”, „Rezerwat Czartów” czy „Gówniarzyki”, ale czuć tu więcej delikatności, a momentami nawet folkowego klimatu. Siczka nadal jest tym samym punkowym archetypem, który zrewolucjonizował scenę w latach 70. i 80., ale mam wrażenie, że te nowe płyty są bardziej prezentami dla starych fanów, niż próbą pozyskania nowej publiczności.
Nie zrozumcie mnie źle – „44” nie jest złą płytą, zwłaszcza jeśli ktoś kocha KSU. Ale nie sądzę, żeby ten album zapadł mi głęboko w pamięć. To raczej potwierdzenie, że punk to coś więcej niż muzyka – to sposób na życie. Fajnie, że Siczka i spółka nadal mają w sobie ten ogień i wciąż chcą tworzyć. KSU to legenda polskiego punku i nikt im tego nie odbierze.
Tracklist:
Strona A
1. Akordy
2. Mowa polska
3. Gruz i pokrzywy
4. Moje łzy
5. Koleiny gliny
6. Rezerwat czartów
7. Łańcuszek szczęścia
Strona B
8. Gówniarzyki
9. Smoluch
10. Zwidy historii
11. Na szczyt
12. Życie trwa
13. Krzyk
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!