KIDS SEE GHOSTS KANYE WEST & KID CUDI Kids See Ghosts LP
Kanye, Kanye, a raczej Ye. No cóż... Nic tak nie bawi, nic tak nie cieszy jak upadek gwiazdy. Z muzycznego boga, z gościa, który robił muzę, o której każdy inny śnił, stał się memem i uosobieniem słowa "debil". Co prawda uważam, że muzycznie nadal coś się w nim jeszcze tli, ale wszystko to jest przykryte grubą warstwą szamba, które sam na siebie spuszcza z pełną premedytacją. Już nawet nie śledzę tych jego wypocin. Nie wiem, czy teraz nagrywa Mein Kampf w wersji gospel, czy może robi musical o Holokauście. Chociaż nie, sorry. Ostatnio mignęło mi, że przeprasza wszystkich, bo jednak doszedł do wniosku, że kocha wszystkich ludzi. Ktoś może widzieć w nim człowieka, który robi to, na co ma ochotę. Spoko. Ja widzę w nim osobę chorą, która powinna być poddana leczeniu. Wydaje mi się, że prędzej czy później West skończy w szpitalu psychiatrycznym lub jako kolejny wielki muzyk, który popełnił samobójstwo.
O ile na samym początku było to śmieszne — kiedy został "pastorem", zmienił swoje imię, przechodził burzliwy "romans" z Trumpem i opowiadał, jak poddał się liposukcji, aby być ciągle atrakcyjnym dla swoich fanów — tak teraz widzę w tym absolutne odklejenie i jakieś dziwne wołanie o pomoc. Wydaje mi się jednak, że w sztabie ludzi z nim pracujących nie ma nikogo, kto powiedziałby cokolwiek o jego zachowaniu. Dolary lecą, więc jest OK. Jest jak jest... Nie jest to kącik psychiatryczny, a bardziej muzyczny, więc — jak to wygląda od tej strony?
No, tak jak napisałem... Jego ostatnie rzeczy mają jakieś momenty. Zarówno Donda, jak i albumy nagrane z Ty Dolla Sign mają lepsze i gorsze momenty. Słychać, że nie jest to ten sam West, ale nie jest to taki rak, jak by się mogło wydawać. Uważam, że w pełni ostatni dobry Kanye to The Life of Pablo (cały czas czekam na wydanie fizyczne!) oraz projekt z Kid Cudi, czyli KIDS SEE GHOSTS. Ostatnimi czasy znów, jakimś przypadkiem, nastawiłem ten album. Byłem ciekawy, jak dziś wybrzmi ta muzyka. Czy niechęć do poglądów Westa i ogólnie to, co się z nim ostatnio dzieje, przykryje wartość tej muzy? Nic z tych rzeczy. Muzyka tu nagrana nadal jest genialna. Z drugiej strony — szaleństwo i geniusz często chodzą ze sobą w parze...
W muzie tej jest absolutne oderwanie, psychodeliczny posmak i taki awangardowy, deathgripsowy vibe. Wszystko to zostało oczywiście wyprodukowane po mistrzowsku. Kanye jak za starych czasów miesza tutaj ze sobą różne światy i nie boi się sięgać po nowe "przyprawy". Już otwierający „Feel the Love” urywa łeb przy samej dupie, a ten bit... CUDO! Kanye rozbił tutaj bank i pozostaje on rozbity do dziś. Trzeba zaznaczyć, że West, tworząc tę muzę, był w trakcie walki ze swoją "dwubiegunówką" i wszystkie te zgrzyty jego umysłu, jego osobowości odbijają się w tym projekcie.
Cudi i zaproszeni goście odnajdują się w tym wszystkim idealnie. Numer tytułowy nagrany z Yasiinem Beyem to czysty geniusz, a „Freeee” nagrany z Ty Dolla to absolutny soulowo-rockowy szczyt. Szczerze, to słuchając — lub bardziej mając w pamięci — to kolabo, miałem nadzieję, że Vultures będzie chociaż namiastką tego grania, ale no... nie wyszło. Pomimo iż album ten trwa w okolicach 30 minut, to na bazie tych numerów i pomysłów można stworzyć z dwa albumy. West i Cudi stworzyli współczesny klasyk, który za 20 lat nadal będzie brzmiał świeżo.
Szkoda, że losy tego projektu zakończyły się w 2022 roku, ale też nie dziwi mnie to, że Cudi miał już dość fanaberii "pięknego umysłu" Ye. Tak czy inaczej — album ten to porcja genialnej, nietuzinkowej muzy, którą wypada znać i tyle.
Tracklist:
1 Feel the Love 2:45
2 Fire 2:20
3 4th Dimension 2:33
4 Freeee (Ghost Town, Pt. 2) 3:26
5 Reborn 5:24
6 Kids See Ghosts 4:05
7 Cudi Montage 3:17