KENDRICK LAMAR To Pimp A Buttefrly (10th Anniversary) 2LP
Kendrick to absolutnie kultowa postać w świecie rapu. To on wyznacza nowe trendy, to jego płyty, jego występy elektryzują publikę. Czasami nawet za bardzo. Przypominam o obrażonych białych mężczyznach jego występem na Super Bowl. Cudowny ból dupy i absolutne nierozumienie tematu, ale no... Diss na Drake’a np. okazał się numerem rasistowskim. No można sobie pomyśleć o jakimkolwiek fikołku i pewnie znajdziemy go w komentarzach. Tak czy inaczej, obok występu Beyoncé z Half Time Show, który był równie „obraźliwy”, pisano o tym wszędzie. Dziś co prawda „znawcy” już o tych koncertach zapomnieli i teraz plują na Springsteena, który z Bossa zmienił się w chama, bo powiedział, że Trump to debil.
Jednak nie jest to kącik dotyczący zdrowia psychicznego pewnej grupy społecznej, dlatego też lecimy dalej... Kendrick w tym roku świętuje 10-lecie swojego opus magnum, albumu, który rozpierdzielił wszystko, co było do rozpierdzielenia. To Pimp a Butterfly było nie tylko doskonałym albumem, ale też swego rodzaju zjawiskiem społecznym. Muza tu zawarta i teksty poruszyły słuchaczy nie tylko siedzących w hip-hopie. Kendrick zaprosił tutaj absolutną czołówkę muzyków, którzy wedle jego przepisu stworzyli cudowny muzyczny koktajl, który jednocześnie jest hołdem złożonym czarnej muzie, ale też wyznacza jej nowy kierunek.
Tak sobie myślę, że nazywanie tej produkcji rapem to bardzo duże uproszczenie. Całość otwiera doskonały, psychodeliczny funk w postaci „Wesley’s Theory”. Thundercat i Clinton nadają temu numerowi absolutnej soczystości i serio – lepszych gości tutaj nie mógłbym sobie wyobrazić. Dalej jest równie pysznie... Gospelowo-free jazzowy „Free Now” wprowadza nas w przejmujący, uliczny „King Kunta”, który w tym momencie można nazwać klasycznym trackiem. Ogólnie tematów free jazzowych, czy ogólnie jazzu, znajdziemy tutaj na pęczki. „Momma” czy „u” to jedne z moich ukochanych fragmentów tego albumu.
Jednak gdybym miał wybrać mój ulubiony numer z całego zestawu, to postawiłbym na „The Blacker the Berry”. Jaki to jest obłędny numer! Refren Assassina po prostu urywa łeb, a sam bit i flow Kendricka to hip-hopowa poezja. Dużym uczuciem darzę również „i”, który czasami jest bardzo pomijany w tym zestawie. Funkowo-rockowy podkład, który przeradza się w zaangażowany społecznie spoken word. Geniusz i jeszcze raz geniusz.
Wybaczcie mi, że pisząc o tym albumie, trochę skaczę po łebkach i tak ważny album opisuję w wielkim skrócie... Tytuł ten jest absolutnie przeładowany genialnymi, muzycznymi zawrotami akcji, które naprawdę ciężko opisać w kilku zdaniach. Podobnie jest z warstwą tekstową. Kendrick jest prawdziwym poetą i jego liryki, często bardzo osobiste, mają naprawdę wiele znaczeń i masę odniesień kulturowych.
Uważam, że album ten po prostu trzeba znać, tak jak np. Kind of Blue czy Master of Puppets. Końcowa ocena należy oczywiście do słuchaczy, ale uważam, że jest to krążek, który powinien być w kolekcji każdego miłośnika dobrej muzy i tyle. Kendrick jest dla mnie artystą klasycznym, którego każdy album wnosi coś nowego do świata muzyki. Jeśli ktoś sądzi inaczej, to jego problem, ale ja zdania nie zmienię.
Ekskluzywne wydanie na winylu z okazji 10-lecia albumu „To Pimp A Butterfly”. Wydanie zawiera alternatywną okładkę.
Tracklista:
Side A:
1. Wesley's Theory
2. For Free?
3. King Kunta
4. Institutionalized
5. These Walls
Side B:
6. u
7. Alright
8. For Sale?
9. Momma
Side C:
10. Hood Politics
11. How Much A Dollar Cost
12. Complexion (A Zulu Love)
13. The Blacker The Berry
Side D:
14. You Ain't Gotta Lie (Momma Said)
15. i
16. Mortal Man