KALI UCHIS Orquideas LP
Album „Red Moon in Venus” jeszcze nie ostygł, a przed nami kolejna odsłona talentu Kali Uchis. Nie będę ukrywać, że Kali to dla mnie przede wszystkim „Isolation”. Uchis połączyła tam muzykę neo-soul, r’n’b z tradycjami muzyki latino. Dzięki takiej mieszance album wyrwał się z ram gatunku, a artystka stworzyła pewnego rodzaju nową jakość na scenie r’n’b, której z miejsca stała się gwiazdą.
Nie była już dziewczyną, która nagrywa melodyjne wokale czy to Tylerowi, czy komukolwiek innemu, a artystką, która sama może wyznaczać muzyczne drogi. Drugim albumem, czyli „Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” poszła o krok dalej i jeszcze bardziej uwypukliła swoje korzenie... Mainstream nie przepada za śpiewaniem w innym języku niż angielski, jednak Kali postawiła na swoim i nagrała album całkowicie po hiszpańsku. Zabieg ten całkowicie zaskoczył fanów, tym bardziej, że tej zmiany nie zapowiadał w żaden sposób poprzedni album artystki.
Muzyka latino miesza się tutaj z przestrzennymi dźwiękami syntezatorów, jednocześnie tworząc tu kolejny raz nową jakość. Nie przepadam za takimi latino przebojami, aczkolwiek trzeba oddać jej to, że zaryzykowała i zrobiła coś po swojemu, co ceni się bardzo. Bardziej do gustu przypadł mi „Red Moon in Venus”. Był klimatyczny, czasami odwołujący się do grania w stylu Sade, więc byłem zachwycony.
Takie tracki jak „Love Between...” czy „Blue” to jedne z wielu perełek tego albumu. No i singiel promujący „I Wish You Roses”, czyli jeden z tych numerów, który swoim klimatem wypełnia całą przestrzeń w której się znajdujemy. Album był z jednej strony mroczny i wzruszający, a z drugiej romantyczny, zmysłowy i sensualny. Czy bardziej przypadł mi to do gustu niż jej głośny debiut? Chyba tak. Czy „Orquídeas” również zauroczy mnie jak „Red Moon in Venus”? Wątpię... Kali znów rusza w kierunku muzyki latino. Single promujące ten albumu zupełnie mi nie siedzą, a nawet wręcz irytują potężnie, tak jak chociażby „Muñekita”.
Patrząc na jej poprzednie albumy i klimaty tam panujące, z moich obliczeń wychodzi, że kolejny krążek będzie powrotem do tego bardziej soulowego klimatu, w którym Kali mogę słuchać i słuchać. No chyba, że reszta „Orquídeas” będzie przeciwieństwem singli, to odszczekam to, co przed chwilą napisałem. Na chwilę obecną znów nastawię „Red Moon In Venus”.
Tracklista:
A1 ¿Cómo Así?
A2 Me Pongo Loca
A3 Igual Que Un Ángel w/ Peso Pluma
A4 Pensamientos Intrusivos
A5 Diosa
A6 Te Mata
A7 Perdiste
B1 Young Rich & In Love
B2 Tu Corazón Es Mío…
B3 Muñekita w/ El Alfa and JT
B4 Labios Mordidos w/ Karol G
B5 No Hay Ley Parte 2 w/ Rauw Alejandro
B6 Heladito
B7 Dame Beso // Muévete