FONTAINES D.C. Romance LP
Przyznam się Wam bez bicia, że nie rozumiem większości sukcesów wszystkich tych współczesnych około post-punkowych bandów. Nie będę wnikać nawet w ten cały medialny szum, a bardziej chodzi mi o zachowanie moich najbliższych znajomych. Każdy z nich, z wypiekami na twarzy podsyłał mi nowe kapele z tego gatunku, które dla mnie tak naprawdę nie wnosiły już nic.
Trochę The Cure, trochę Joy Division i wszechobecny smutek, o lekkim jesiennym zabarwieniu. Takie mroczne kopiuj-wklej. Oczywiście było kilka ciekawostek w tym odrodzonym nurcie,
ale ogólnie bez szału. Najbardziej zaciekawił mnie jak się już domyślacie Fontaines D.C. Nie piszę tego z myślą "trzeba im podkręcić album, bo zaraz premiera", nic z tych rzeczy. Nie napiszę też, że ekipa ta ma w sobie pokłady oryginalności i starają się stworzyć nowy gatunek. Uważam jednak, że mają inną potężną zaletę - autentyczność. Właśnie to sprawia, że chce się z nimi zostać na dłużej. Chce się wniknąć w ten świat Grian'a Chattena i pozostać w nim na czas bliżej nieokreślony. Skoro jednak postanowiłem być szczery to po przesłuchaniu ich debiutu, czyli “Dogrel” (2019) nie zaiskrzyło między nami na początku. Ich muzyka nie poruszyła mnie na tyle, aby zostać wielkim fanem tej kapeli. Mimo to doceniałem ich bunt i ten lekko zawadiacki klimat rodem z brudnych, Irlandzkich knajp, gdzie zapach papierosów miesza się z zapachem alkoholu. Podobał mi się ten mroczny, lekko zakapiorski vibe, który również miał w sobie pewien poetycki wydźwięk. No i oczywiście brzmienie, które odwoływało się do post-punkowej, czy też klasycznej punkowej sceny lat 70-tych w UK, to kolejny plus. Wystarczy odpalić "Sha Sha Sha", który na spokojnie mógłby zostać stworzony przez The Clash. Jest w tym taka młodzieńcza werwa, a nie tylko depresja i smutek jak chociażby u wielkiej inspiracji tego bandu, czyli Joy Division. Wszystko to spowodowało, że Panowie mocno wyróżniali się w morzu kolejnej fali post-punkowego grania.
O ile debiut nie podbił mojego serca, to kolejna odsłona ich muzy, czyli "A Hero's Death" sprawiła, że stałem się niewolnikiem tego zespołu. Fontaines D.C zauroczyli mnie tym dublińskim klimatem do bólu. Było w tej muzie mniej przestrzeni, a więcej takiego spaceru nocą i przemyśleniami na temat otaczającego nas świata. Może właśnie ten posępny nastrój pełen zadumy sprawił, że Panowie zaciekawili swoją muzą w 100%. Szczególnie rozkochał mnie w sobie utwór "I Don't Belong", czyli zapis samotności i wyobcowania pełnego żalu. Wraz z wokalem Griana pochłania nas miasto, pochłania nas rzeczywistość, która zawiera więcej szarości, niż ciepła. Zanurzamy się w mroku razem z zespołem oraz wnikamy w świat Chattena, który zmienił się diametralnie przez ten rok. Czy przytłoczyła go popularność? Wszechobecny konsumpcjonizm? Przebodźcowanie natłokiem mediów, których stajemy się mimo woli niewolnikami? Może. Nie wiem dokładnie co przyczyniło się do klimatu tego albumu, ale nowe kompozycje i teksty były stanowczo chłodniejsze w porównaniu do wcześniejszej płyty. Tytułowy numer przypomina mi klimatem scenę z "Mechanicznej Pomarańczy", kiedy to Alex z otwartymi oczami jest poddany praniu mózgu. Jednak pomimo wszystko nie poddajemy się. Gdzieś w tym całym staraniu się, aby sprostać oczekiwaniom innych ludzi, jest nadal bunt, jest nadal ten punk i niepokorna dusza z pierwszej płyty. Cudowny album, który mówi nam, że pomimo otaczającej nas szarości, niezrozumienia, nadal warto walczyć. Napalony potężnie odliczałem czas do wydania "Skinny Fia". Lubię ten album, aczkolwiek potrzebowałem głębszego odsłuchu, aby wniknąć w ten krążek. Panowie jednocześnie otworzyli nowe drzwi, ale też ugruntowali swoją pozycję. Nie odeszli daleko od tego co słyszeliśmy na dwóch pierwszych albumach, ale jest w tym pewne nowe spojrzenie na ich dotychczasowy dorobek.
Czy "Romance" przebije ten album? Po singlach zapowiadających album jestem pewny, że będzie dobrze, nawet bardzo dobrze. Panowie nie starają się wymyślać koła od nowa. Starają się dodawać subtelne elementy, które sprawiają, że ich brzmienie, ich styl staje się lekko urozmaicony i dzięki temu obcujemy w pewnym sensie z nową odsłoną tego zespołu. Single promujące ten album mają w sobie coś z ducha klasyki pokroju The Smiths, czy ikon punkowej rebelii, ale wszystko to jest kolejny raz przetworzone przez serca muzyków Fontaines D.C.. Wydaje mi się, że nie możliwym jest to, aby reszta albumu była spadkiem formy tych gości. No cóż, wychodzi na to, że przed nami jeden z lepszych alternatywnych krążków tego roku!
Tracklista:
1. Romance
2. Starburster
3. Here’s The Thing
4. Desire
5. In The Modern World
6. Bug
7. Motorcycle Boy
8. Sundowner
9. Horseness is the Whatness
10. Death Kink
11. Favourite