ETHEL CAIN | Preacher’s Daughter 2LP
Doczekaliśmy się. Ethel Cain wreszcie wypuszcza fizyczny format swojego debiutanckiego krążka. „Preacher’s Daughter” było moim ulubionym albumem roku 2022 i bardzo ubolewałem nad faktem, że nie mogę postawić sobie tego tytułu na półce. Ethel wypuszczała merch, grała koncerty, a temat wydania fizycznego był zbywany słowami „może kiedyś”. Jej debiut to mrok, smutek i absolutnie niesamowity klimat.
Moje pierwsze spotkanie z Ethel miało miejsce za sprawą EP-ki „Inbred”. Na samym początku zostałem oczarowany już samą okładką. Poczułem się, jakbym miał do czynienia z jakąś wiedźmą. Kiedy popłynęły pierwsze dźwięki tego materiału, byłem jeszcze bardziej ukontentowany. Było w tym piękno, ale też niesamowity ból zawarty w tekstach. Takie numery jak „Inbred” czy „Two-Headed Mother” zawładnęły moją świadomością na długi czas. W pewnych momentach przypominało mi to najlepsze Mazzy Star, ale w bardziej odrealnionym klimacie.
Niekoniecznie zgadzam się z porównaniami do Lany. Dlaczego? Lanka ma w sobie słońce, a Ethel pogrążona jest w absolutnym mroku. W tym samym momencie zacząłem czytać, kim jest owa „wiedźma”, skąd się wzięła w naszym świecie. Okazało się, że Ethel przyszła na świat jako Hayden Silas Anhedönia, syn diakona, i była wychowywana w rodzinie baptystów. Zrozumiałem wtedy, skąd ten sakralny klimat w jej muzyce. Podobno od zawsze czuła się inna. Jako bardzo młoda osoba dokonała coming outu przed swoją rodziną, a w wieku 16 lat opuściła rodzinny dom i kościół, którego miała być częścią.
Czytając te informacje, zacząłem też inaczej postrzegać wszystkie te dźwięki, przestery ukryte w jej muzie. Każdy dźwięk łączył się w mojej głowie z jej osobistymi, prywatnymi rozterkami, a cały materiał nabierał innego znaczenia. Z automatu zacząłem sprawdzać jej wcześniejsze dokonania i zakochałem się w tym mroku. Może nie było to ultra odkrywcze, bo były tam elementy czy to MBC, czy wspomnianych wcześniej artystów, ale wszystko to zostało przetworzone przez jej wrażliwość, jej duszę.
W tym samym momencie pojawiły się newsy, że Ethel zamierza nagrać pierwszy, pełny album. W dniu premiery zasiadłem do „Preacher’s Daughter” i... odpłynąłem. Już pierwsze dźwięki, czyli „Family Tree (Intro)”, pozamiatały mną kompletnie. Głębia i przestrzeń tego intra, które tak naprawdę jest pełnoprawnym numerem, wgniotły mnie w ziemię. Serio... Ethel nie może pochodzić z tego świata! Jej wrażliwość, wyczucie klimatu są absolutnie oderwane od naszych czasów.
Warto zaznaczyć, że każdy z tych numerów, ich produkcja, został zrobiony przez nią od początku do końca. Używając minimalnych środków, wyczarowała album, który wzrusza, przeraża i zmusza do myślenia. Numery te są również mega obrazowe, filmowe, po prostu bardzo plastyczne. Kiedy odpalam chociażby „A House in Nebraska”, to widzę opuszczony przez Boga i ludzi kościół na amerykańskich peryferiach, do którego nieśmiało wpadają promienie słońca. Pośrodku stoi Ethel, która opowiada mi dany rozdział swojej opowieści.
„Ptolemaea” natomiast to już dom psychopaty, w którym doszło do czegoś strasznego. Są w tym elementy horroru, industrialu, a wszystko okraszone jest idealnym stopniowaniem dramaturgii, co nadaje numerowi teatralny wręcz posmak. A ten krzyk pod koniec... wow!
Jednak ja chyba najbardziej lubię te nostalgiczne, nazwijmy to bardziej romantyczne fragmenty tego albumu. Cudowne „Sun Bleached Flies”, okraszone erotyzmem „Gibson Girl” oraz „Family Tree”, które jest w pewnym sensie rozwinięciem intra całego albumu. Natomiast zakończenie całej historii „Preacher’s Daughter” w postaci „Strangers” to wyższy poziom geniuszu.
Ethel, bez sztabu ludzi, bez zespołu, tak naprawdę stworzyła album, który zachwyca klimatem i – jak dla mnie – zahacza o genialność. Jej najnowszy projekt „Perverts” jest równie cudowny. Pomimo iż jest to muzyka bardziej dronowa, jeszcze bardziej mroczna, to równie piękna co „Preacher’s Daughter”. W tym roku podobno ukaże się również jej drugi album – „Willoughby Tucker, I’ll Always Love You” – którego już naprawdę nie mogę się doczekać.
Czy Ethel Cain jest jedną z najlepszych artystek młodego pokolenia? Jak dla mnie: tak, bardzo tak. Jeśli nie znacie – poznajcie koniecznie.
Tracklista:
A1 Family Tree (Intro)
A2 American Teenager
A3 A House in Nebraska
A4 Western Nights
B1 Family Tree
B2 Hard Times
B3 Thoroughfare
C1 Gibson Girl
C2 Ptolemaea
C3 August Underground
C4 Televangelism
D1 Sun Bleached Flies
D2 Strangers