Promocja
  • EMINEM The Death Of Slim Shady (Coup De Grâce) 2LP Red & Blue

EMINEM The Death Of Slim Shady (Coup De Grâce) 2LP Red & Blue

194,99 zł
181,34 zł
/ szt. brutto

-7% promocja ograniczona

Oszczędzasz 7% 13,65 zł
Najniższa cena przed obniżką
Stan: Nowy
Wykonawca: EMINEM
Styl Muzyczny: Hip Hop
  • Vinyl, 2LP, Album, Red & Blue Vinyl
Szybkie zakupy 1-Click(bez rejestracji)
Możesz kupić także poprzez:
Dodaj do ulubionych
DARMOWA DOSTAWA do paczkomatu od wydanych 200 zł
ODROCZONE PŁATNOŚCI Kup teraz, zapłać za 30 dni, jeżeli nie zwrócisz.

Łatwy zwrot towaru

Kupuj i sprawdź spokojnie w domu. W ciągu 14 dni możesz odstąpić od umowy bez podania przyczyny.
Pokaż szczegóły
14 dni na odstąpienie od umowy
Najważniejsza jest Twoja satysfakcja z zakupów. Zamówione u nas produkty możesz zwrócić w ciągu 14 dni bez podania przyczyny.
Bez stresu i obaw
Dbamy o Twoją wygodę, dlatego w naszym sklepie dokonasz zwrotu na korzystnych warunkach.
Prosty kreator zwrotów
Wszystkie zwroty w naszym sklepie obsługiwane są przez prosty kreator zwrotów, który daje możliwość odesłania do nas paczki zwrotnej.

KUP LUB ODBIERZ W NASZYM SKLEPIE

Możesz sprawdzić czy towar dostępny jest w sklepie od ręki lub zamówić go przez Internet i odebrać w sklepie.
Sprawdź dostępność

Na samym początku ostrzegam, że nie będzie to krótki tekst... Na temat Eminema mówi się dużo. Dla jednych ikona, absolut, dla drugich produkt MTV, nieśmieszny żart, który powinien być wymazany z kart historii muzyki. Pomimo moich animozji i ciężkiej "znajomości" na przestrzeni lat, nie zgadzam się z żadną ze stron.


Eminem wszedł szturmem do świata muzyki podbijając listy przebojów. Od czasów jego świetności moim zdaniem nie było rapera, który w taki sposób zelektryzowałby słuchaczy. Tak naprawdę od samego początku jego jestestwo polegało na obrażaniu każdego w zasięgu wzroku, a jego poczucie humoru nie zmieniło się do dzisiaj. W dzisiejszych czasach poprawności politycznej zapewne nawet nie wszedłby do żadnej z wytwórni, które niegdyś się o niego zabijały. Śmieszy mnie to trochę, gdyż teksty Eminema na przestrzeni lat nie stały się ostrzejsze, ba! Może nawet są bardziej łagodne, gdyż przybyło mu lat.


Byłem jego fanem w okresie szkoły podstawowej. To był właśnie ten czas. "The Slim Shady LP" oraz "The Marshall Mathers LP" były w tym momencie na absolutnym topie. Kasetę "Marshala" mam zresztą do dziś, która pomimo katowania jej na full nawet nadal gra. Nie jestem w stanie powiedzieć nic złego o tych albumach, ale też po latach nie budzą one we mnie takich emocji, jak w dniu kiedy przyniosłem do domu upolowaną kasetę. Wszystko się tam zgadzało i w sumie zgadza do dziś. Cięty żart Ema, agresja w tekstach, bity, naprawdę pomimo upływu lat nadal wszystko to siedzi. Kiedy wchodziłem w ten świat z trudem docierałem do jego wczesnych nagrań i naprawdę byłem pod wielkim wrażeniem jego techniki, czy też ogólnie jego osoby. Nawet chciałem pofarbować włosy na "eminem blond", ale mama się nie zgodziła...


Później, po całym tym szaleństwie otrzymaliśmy "The Eminem Show". Pomimo, iż album ten chyba nie odcisnął już takiego piętna na popkulturze jak dwa poprzednie to uważam, że jest to jego najbardziej dojrzały i bardzo dobry krążek od strony muzycznej. Podkłady były dużo bardziej zróżnicowane, momentami nawet wręcz rockowe! Zresztą doskonały singiel w postaci "Sing For The Moment" jest oparty na kultowym numerze Aerosmith, którego mam nadzieję nie muszę nikomu przedstawiać. Eminem faktycznie nie brał jeńców na tym albumie i z charakterystyczną dla siebie bezpośredniością punktował zachowania społeczne. Pomimo, iż był to okres kiedy Em już nie był na moim radarze, doceniałem ten album i mam szacunek do tej produkcji do dziś.


Jego kolejny album, czyli "Encore" uważam za chyba jego najgorszy krążek. Były tam oczywiście momenty, które jakkolwiek przypominały dlaczego właśnie Marshall jest w tym miejscu, a nie ktoś inny. Takie tracki jak "Yellow Brick Road", "Rain Man" czy "Mockingbird" nawet pomimo upływu 20 lat nadal sprawiają, że bujamy się wraz z gospodarzem płyty. Niestety reszta jest po prostu nudna i nie wnosi zupełnie nic. Czułem się jakbym oglądał jakieś powtórki najnudniejszych odcinków serialu, który kiedyś lubiłem. Znane żarty, mielenie tych samych problemów i tyle. Nawet od strony instrumentalnej wiało tam nudą. Natomiast takie numery jak "Big Weenie" czy "My 1st Single" to typowe rap potworki z MTV o których już mało kto pamięta. "Relapse", czyli kolejne "dziecko" Eminema było ciut lepsze, ale nadal było czuć, że pewna formuła się wyczerpuje. Obecność Dre w numerze "Old Time's Sake" czy bangery pokroju "Medicine Ball" oraz "Stay Wide Awake" również nie były w stanie przebić nijakości całości. Wiem, że mogę narażać się fanom Eminema, ale niestety tak to słyszę.


Kolejne wydawnictwa w postaci "Recovery" (2010) oraz "The Marshall Mathers LP 2" (2013) z mega hitem "Monster" również nie były spektakularnym powrotem do formy. Nie ukrywam, że miałem nadzieję co do drugiej części kultowego albumu, które się nie spełniły, chociaż uważam, że był to jego najlepszy album od lat. Nie chcę również, aby ktoś zrozumiał, że hejtuję w tym momencie Eminema, bo tak nie jest. Pomimo sentymentu do pewnych albumów, czy numerów staram się patrzeć na jego dyskografię obiektywnie i przetwarzać przez swój gust, to co słyszę. Jednak okazało się, że najgorsze było jeszcze przed nami... Ostatnie trzy albumy Ema uważam za coś mega słabego i wtórnego do bólu. W tym momencie również moim zdaniem zaczęło się te całe wylewanie pomyj na Ema. Uważam, iż pomimo że "Revival", "Kamikaze" oraz "Music to Be Murdered By" to generyczne granie nie zgadzam się z całym "hejtem". Dziwi mnie fakt, że ludzie dopiero teraz odkryli, że Eminem nie ma świętości i tak naprawdę nie ważne, czy jest się jego fanem, czy matką, i tak można dostać "w łeb". Mowa tutaj szczególnie o całej aferze dotyczącej "dissu" na Tyler The Creator. Czy serio był on pierwszy? Ludzie zapomnieli o Aguilerze, czy Mobym? No właśnie... Nie powiem, sam jarałem się trochę "Revival" przed premierą ze względu na duet z Beyonce. No i faktycznie jej refren jest naprawdę spoko, ale zwrotki to coś czego nie mogę pojąć.


Nawet kiedy Eminem nie grzeszył "piórem" to potrafił przykryć te niedociągnięcie swoim flow, które nawet w najsłabszych numerach potrafiło wyrywać z butów. Tutaj niestety tego nie ma. Podkłady również dają dużo do życzenia. Co prawda na "Kamikaze" (moim zdaniem najlepszy z całej trójki) czy na "Music to Be Murdered By" wraca ten flow, który jak wspomniałem był jego wyznacznikiem. Jednak nie ważne jak szybko Eminem wyrzuca z siebie kolejne zwrotki, to są to po prostu puste słowa, które moim zdaniem w żaden sposób nie mają podejścia do jego dawnych tekstów. W tym momencie wyznaję zasadę jaką kieruję się przy gitarzystach pokroju Vaia. Gra technicznie, super, mega, ale czy chciałbym tego słuchać godzinami? Niekoniecznie.


Dotarliśmy do roku 2024 i szumnie zapowiadanej premiery "The Death of Slim Shady". Trailer do albumu w którym wystąpił m.in. 50 Cent był spoko i w pewnym sensie była to sentymentalna podróż do czasów MTV z mojego dzieciństwa. Fajnie również komponował się on z historią, którą Eminem buduje dookoła tego krążka. Singiel zapowiadający albumu, czyli "Hudini" to typowy Eminem z początków lat 2000. Klip natomiast jak i sam bit odwołuje się do wielkiego przeboju w postaci "Without Me". Eminem znów budzi się w roli super bohatera obok aktorek porno i rusza do akcji. Tym razem na ekranie nie widzimy Lisy Ann, a Ryan Keely oraz Samanthę Mack jeśli ktoś jest ciekawy. Jest również Dre i charakterystyczny humor Ema w połączeniu z dystansem do samego siebie. Nawet jeśli sam numer nie powala, to mam wrażenie, że album ten wywoła spore zamieszanie, a fani, wyznawcy talentu Marshalla będą zadowoleni. Mam również nadzieję, że skoro robimy taki krok w tył, to może przyszedł czas na jakieś ciekawe wznowienie "Infinite"? Myślę, że fani byliby zachwyceni.


Czy Eminem tym albumem znów udowodni, że jest numerem jeden? Nie wiem, ale na bank ludzie, którzy uznają go za wroga publicznego i chama będą mieli sporo materiału, który zapewne uderzy w ich delikatne serca i poczucie estetyki i dobrego smaku.

Tracklista:

1. Renaissance
2. Habits Feat. White Gold
3. Trouble
4. Brand New Dance
5. Evil
6. All You Got (skit)
7. Lucifer (Feat. Sly Pyper)
8. Antichrist
9. Fuel (Feat. JID)
10. Road Rage (Feat. Dem Jointz & Sly Pyper)
11. Houdini
12. Breaking News (skit)
13. Guilty Conscience 2
14. Head Honcho (Feat. Ez Mil)
15. Temporary (Feat. Skylar Grey)
16. Bad One (Feat. White Gold)
17. Tobey (Feat. Big Sean & BabyTron)
18. Guess Who’s Back (skit)
19. Somebody Save Me (Feat. Jelly Roll)

Parametry techniczne
Asortyment:
WINYL
Stan:
Nowy
Wykonawca:
EMINEM
Tytuł:
The Death Of Slim Shady (Coup De Grâce)
Wytwórnia:
Universal Music Polska
Format:
LP
Kod EAN:
0602468081425
Numer katalogowy:
6808142
Data premiery:
25-10-2024
Gatunek muzyczny:
Hip Hop
Styl Muzyczny:
Hip Hop
Kolor płyt winylowych:
Wydanie Limitowane / Kolorowy Winyl

Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!

pre-order:
pre-order
25-10-2024
Napisz swoją opinię
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
#winylownia - obserwuj nasz instagram
Zaufane Opinie IdoSell
4.93 / 5.00 21656 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-09-16
Polecam
2024-09-16
.
pixelpixelpixelpixelpixel