DŻEM Akustycznie 2LP
Dżem to bez wątpienia kultowy band w Polsce. Ich numery wychowały pokolenia i wychowują kolejne. Rysiek Riedel stał się symbolem wolności oraz symbolem człowieka zagubionego w otaczającym go świecie. Tutaj na chwilę bym się zatrzymał... Nie jest tajemnicą, że walczył z nałogiem, który w dużym stopniu przyczynił się do jego odejścia.
Czasami czytając pewne wypowiedzi fanów, czy wręcz fanatyków Riedla, dziwię się jak bardzo ten temat jest traktowany jak swoiste sacrum. Uzależnienie od narkotyków w jego przypadku nabiera jakiegoś dziwnego, wręcz romantycznego charakteru, którego nie rozumiem. Życie z narkomanem to koszmar, a bycie rodziną takiej osoby to piekło. Nie można robić z tego jedynie cierpienia jednostki, bo cierpi na tym każdy w jego kręgu. Kiedy czyta się biografię Dżemu czy samego Riedla widać to bardzo dokładnie, jak mocno odbijało się to na jego dzieciach, czy też kumplach z zespołu. Ci którzy starają się to wytłumaczyć fanom Dżemu zostają opluci i zwyzywani. Rysiek był wielkim wokalistą i tyle!
Wszystkie te awantury fanów na forach itp. doprowadziły do tego, że dla sporej części młodych słuchaczy Dżem jest memem, a sam Riedel nie jest żadnym hipisem, a człowiekiem, który w dużym stopniu zniszczył życie swoich bliskich. Osobiście nie uważam też, że każdy jego tekst był doskonały. Takie kawałki jak „Harley mój” czy „Kaczor, coś ty zrobił” to takie małe koszmarki, których fenomenów nigdy nie mogłem zrozumieć. Jeśli to jest cierpiętnicza poezja, to hmm...
Żeby nie było, nie hejtuję tego zespołu i postaci Ryśka. Uważam, że mają w swoim repertuarze naprawdę dobre numery, które chwytają za serce, a ich pozycja na rodzimej scenie jest w pełni zasłużona. Pewne teksty Riedla faktycznie wybrzmiały znacznie mocniej po jego śmierci. Słuchacze odkryli drugie dno ukryte za jego słowami. Albumem, który w pewnym sensie odzwierciedla to, o czym pisze to „Akustycznie” oraz „Akustycznie – Suplement”.
To dwupłytowe wydawnictwo zostało wydane po śmierci Riedla w półrocznych odstępach. Numery stąd są pozbawione przesterów, zostały tylko teksty i akustyczne brzmienia uwypuklające emocje ukryte w piosenkach. Niektóre piosenki zostały nagrane tutaj w nowych aranżach, jak chociażby „Detox”, który trwa tutaj prawie 15 minut. Głos Riedla brzmi bardzo dobrze oraz czasami jest jeszcze bardziej przejmujący. Genialnie wykonali tutaj „List Do M.”, który jest chyba jednym z moich ulubionych, o ile nie ulubionym numerem Dżemu. W jego głosie faktycznie słychać ból oraz smutek, a może nawet zbliżający się kres życia. Wydaje mi się, że Riedel był pogodzony z tym co nieuniknione i w pewnym sensie żegnał się z fanami i bliskimi.
Od strony muzycznej wszystko się tutaj zgadza. Zresztą nic w tym dziwnego... Dżem to nie tylko Riedel, ale przede wszystkim grupa bardzo utalentowanych muzyków, którzy wiedzieli i wiedzą co robią. Każdy numer od strony instrumentalnej brzmi bardzo dobrze, nawet ten nieszczęsny „Harley”. Jedyne co mnie dziwi to „Modlitwa”, która jest bardzo ciężkim, emocjonalnym numerem, a tutaj jest jedynie niespełna minutowym plumkaniem na saksofonie.
Bardzo fajnie, że wreszcie ten album, a raczej albumy ukazują się na winylu, bo idealnie uzupełnią winylowe kolekcje fanów. No, a skoro tak lecimy, to może czas też na „Wehikuł Czasu – Spodek ‘92” lub koncert pamięci Riedla „List do R.”?
STRONA A
1. Jesiony
2. Autsajder
STRONA B
1. Złoty Paw
2. Mała Aleja Róż
STRONA C
1. Czerwony jak cegła
2. Detox
STRONA D
1. List do M.
2. Wehikuł czasu – to byłby cud