DAFT PUNK Random Access Memories 2LP DRUMLESS EDITION
Daft Punk nie istnieje, ale jak to bywa w przypadku kultowych wykonawców, ich płyty nadal wychodzą z pewną regularnością. Wydaje mi się, że wielkie korporacje, które stoją za mainstreamowymi artystami mają na celu wyciśnięcie wszystkiego, co tylko mogą z danego tytułu. Oczywiście wszystko jest idealnie uargumentowane tym, że bez tego kolekcja fanów jest nic nie warta i dopiero teraz można odkryć prawdziwą moc danego wydawnictwa. Nie od dziś wiadomo, że jeśli ma się cztery wersje danego tytułu, ale na samych czarnych winylach, to jakby nie mieć nic. Bez boxa, bez kolorków, kto to widział?!
W całym tym kolekcjonerstwie muzyka zaczyna schodzić na drugi plan. Jest przaśnie, kolorowo, na bogato, a muza? No muza też gdzieś tam jest, ale kto by tego słuchał. To zjawisko kojarzy mi się z okresem szkoły podstawowej i zbieraniem karteczek do segregatora. Nie można było mieć jednej karteczki z kotkiem, trzeba ich było mieć ze sto! Oczywiście nie chcę wyjść na totalnego hejtera tego typu wydawnictw. Takie bandy jak Metallica, czy inne kolosy wydając swoje boxy naprawdę robią prezent swoim fanom. Wszystkie te demówki, odrzuty to prawdziwa kopalnia skarbów. Sam czasami kupuje jakieś rocznicowe czy limitowane wydania, ale nie nabieram się na wszystko co mi się proponuje. Jak się domyślacie po wstępie, przed nami kolejna odsłona albumu Daft Punk. Podobno jest to ostatnia część celebracji 10-lecia „Random Access Memories”. Trzeba przyznać, że trochę zostałem zaskoczony tą wersją. Daft Punk odarł swoją muzykę z warstwy tanecznej i zaserwował nam „Drumless Edition”. Jak sama nazwa wskazuje, nie znajdziemy tutaj bitów porywających słuchaczy do zabawy, a bardziej numery skłaniające do zadumy. Przynajmniej mam takie odczucie po przesłuchaniu „Within” w tej wersji. Fakt, nawet w oryginale nie był to imprezowy numer, ale bez elektronicznego podbicia klawisze Chilly’ego Gonzalesa stały się jeszcze bardziej romantyczne. Najbardziej chyba ciekawi mnie jak zabrzmi „Get Lucky” oraz „Lose Yourself to Dance”, bo co jak co, ale to absolutne klubowe bangery.
Mimo to uważam, że jest to raczej album niepotrzebny. Wolałbym usłyszeć to co panowie mają w swoich szufladach i czego nigdy nie wydali, niż kolejne wersje i remixy „Randoms”. Odrzuty z początkowego okresu to byłaby bajka! Nie zmienia to jednak faktu, że koncept wydaje się bardzo ciekawy, szczególnie w przypadku takiego zespołu jakim jest, a raczej był Daft Punk.
Tracklista:
A1 Give Life Back to Music (Drumless Edition)
A2 The Game of Love (Drumless Edition)
A3 Giorgio by Moroder (Drumless Edition)
B1 Within (Drumless Edition)
B2 Instant Crush (Drumless Edition) (feat. Julian Casablancas)
B3 Lose Yourself to Dance (Drumless Edition) (feat. Pharrell Williams)
C1 Touch (Drumless Edition) (feat. Paul Wiliams)
C2 Get Lucky (Drumless Edition) (feat. Pharrell Williams and Nile Rodgers)
C3 Beyond (Drumless Edition)
D1 Motherboard (Drumless Edition)
D2 Fragments of Time (Drumless Edition) (feat. Todd Edwards)
D3 Doin’ it Right (Drumless Edition) (feat. Panda Bear)
D4 Contact (Drumless Edition)