BLUR The Ballad of Darren LP
Blur to jeden z tych zespołów, których twórczość miała zarezerwowane w moim sercu szczególne miejsce. Podobnie zresztą było z solowymi wydawnictwami Damona oraz innymi projektami, w których się udzielał np.: Gorillaz. Nagrania zespołu zawsze pociągały mnie nieustannym dążeniem do szukania nowych brzmień, swoim podejściem do melodii i w ogóle do muzyki. Takie krążki jak "Leisure", "Parklife", "Think Thank" czy "13" genialnie prezentują się do dziś.
Moja znajomość twórczością Blur rozpoczęła się w okresie, kiedy grupa wydała "Trzynastkę", od klipu do "Coffee & TV". Nienachalna melodia oraz obraz, który był jednocześnie, i uroczy, i bardzo smutny, od razu przypadły mi do gustu. Za sprawą programu "Godzina z... " emitowanym na antenie MTV, otrzymałem większą dawkę muzyki brytyjskiej formacji. W tych numerach bardzo podobał mi się sposób, w jaki Panowie, z jednej strony mocno czerpali z "bitelsowskiej" tradycji, a z drugiej nie mieli oporów by zapuszczać się w rejony szorstkiej, czasami lekko punkowej, alternatywy. Taki właśnie obraz stylu gry muzyków zarysował się w mojej głowie po "Song 2". Na samym początku uwielbiałem ten kawałek, dziś natomiast nie dam rady słuchać. Dlaczego? Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, aby oddać skalę tego, jak bardzo obrzydzili mi go znajomi, rozgłośnie radiowe czy przypadkowi imprezowicze, którzy po wypiciu kilku piw, śpiewają "uhuuu"! Nie zmienia to faktu, że recepcja twórczości grupy, tylko i wyłącznie, przez pryzmat wspomnianej kompozycji, nie jest mądra. Sposób, w jaki bawili się muzyką oraz brzmieniem, wyróżniał ich na tle innych britpopowych składów z tego okresu.
W różnych branżowych mediach, bez znaczenia czy w telewizji czy w magazynach muzycznych, często porównywano twórczość Blur i Oasis. Padały pytania o to kto gra lepiej. Czy może górą są bracia Gallagher, a może jednak Damon Albarn i Graham Coxon?! To oczywiste, że Blur! Ich muzyka była bardziej oryginalna, a muzycy twórczy. Po latach częściej jednak wracam do płyt Oasis, a to dlatego, że były mniej wymagające. Jeśli mam ochotę, aby coś tam leciało w tle, to stawiam na "Dig Out Your Soul", a nie na chociażby Think Thank". Kiedy formacja Albarna zakończyła swoją działalność poczułem naprawdę wielki zawód. Moim zdaniem, mimo osłabienia składu o Coxona, pozostało tam jeszcze mnóstwo ciekawych pomysłów wartych wykorzystania. Od tego czasu wyczekiwałem każdej, chociażby najmniejszej, wzmianki o wznowieniu aktywności, a jeśliby dołączył Coxon, to przyprawiłoby mnie to o totalny obłęd. No i się doczekałem!
W 2009 Panowie zaczęli grać. Na koncertach wypadali fenomenalnie, a czas jakby stanął w miejscu. Miałem nadzieję, że Panowie z tej reaktywacji wyczarują coś wspaniałego. No i wyczarowali "The Magic Whip". Słuchając tego albumu bawiłem się tak dobrze, że kiedy muzycy znów postanowili zawiesić działalność, nie przejąłem się tym w ogóle. Uznałem, że Blur po prostu zestarzał się i nie odnajduje się w dzisiejszych realiach. Nie oczekiwałem "The Great Escape 2.0", czy kolejnej "Trzynastki", ale czegoś, co chociaż zatrzyma mnie na chwilę, a tu takie rozczarowanie. No trudno. Pomimo, że grupa znikła z moich muzycznych zainteresowań, to wielki sentyment do starych płyt w dalej pozostał. Podobnie było z innymi projektami Damona, z których również uleciała dawna magia.
Kiedy, jakiś czas temu pojawiły się plotki o nowym albumie, nie wywołało to we mnie jakiejkolwiek ekscytacji. Już raz dałem się nabrać na szumne hasła o wielkim powrocie. Wystarczy! Wypuszczenie singla też jakoś specjalnie mnie nie poruszyło. Jednak z szacunku i sentymentu do dokonań formacji, odpaliłem "The Narcissist". Numer sprawił, że dopadła mnie niesamowita nostalgia. Zatrzymałem się wtedy na chwilę i zrobiłem przerwę w tej codziennej gonitwie. Mimo, że muzyka nie miała w sobie nic odkrywczego, to sprawiła, że przez cztery minuty świat stał się piękniejszy. Tekst napisany przez Damona trafił prosto w moje serce, a cała kapela brzmiała tak jak kiedyś. Teraz z wielką niecierpliwością czekam na premierę "The Ballad of Darren", tak jak się czeka na starego, dobrego znajomego, z którym nie widziało się przez wiele lat. Całość sentymentu podkręca okładka wydawnictwa kojarząca się z wydanym 28 lat temu "The Great Escape". Wychodzi na to, że przed nami, a przynajmniej przede mną, przepiękna podróż w przeszłość, której już nie mogę się doczekać!
Tracklista:
1.The Ballad
2.St Charles Square
3.Barbaric
4.Russian Strings
5.The Everglades (For Leonard)
6.The Narcissist
7.Goodbye Albert
8.Far Away Island
9.Avalon
10.The Heights