BLINK-182 One More Time... LP
Chyba czas odkurzyć deskorolkę, założyć koszulkę z napisem "jackass" lub wizerunkiem ulubionej aktorki porno z czasów licealnych. Jest ku temu idealna okazja. Trójka najstarszych nastolatków, czyli Blink-182 powraca z nowym albumem "One More Time..."!
Dla części fanów punk rocka ten zespół to bardziej żart, niż dobra muza, jednak dla sporej większości słuchaczy numery Blinka to soundtrack dzieciństwa i totalnie bezproblemowego życia. Tom, Travis oraz Mark nie nagrali wspólnie nic od czasu Epki "Dogs Eating Dogs" (2012), więc trochę czasu minęło. Dwa poprzednie wydawnictwa Blink 182 zostały nagrane z Mattem Skibą (Alkaline Trio), kiedy to Tom DeLonge definitywnie ruszył w pościg za kosmitami w 2015. Pierwszym albumem jaki Panowie stworzyli w odświeżonym składzie był "California". Oprócz okładki, której moim zdaniem nie powstydziliby się muzycy Misfits otrzymaliśmy bardzo, ale to bardzo przeciętny krążek. Były tam świetne numery jak "Cynical" czy "Los Angeles", które miały w sobie klimat przeszłości, jednak przy zestawieniu tego tytułu z "Enemą" czy nawet ostatnim LP nagranym z Tomem "Neighborhoods" wypadało to dość blado. Brakowało tych harmonii wokalnych DeLonge-Hoppus i tej zadziorności i przebojowości z czasów, kiedy skład był "oryginalny". Koncerty również średnio mi się podobały. Jednak co Wujek Tom, to Wujek Tom. Nie brzmiało to tak jak kiedyś, niestety. Piszę niestety, ponieważ uważam Matta za mega wokalistę i kompozytora, a Alkaline Trio za świetny band, więc połączenie dwóch, a raczej trzech ikon pop-skate punkowego grania wyobrażałem sobie trochę inaczej.
Jedynym dobrym punktem całego wydawnictwa był Travis, który nawet najprostsze zagrywki gra tak, że szok! Z drugiej strony nie było tu takich szalonych temp i zapadającego w pamięć bębnienia jak w "What's My Age Again" czy "Dumpweed". Niestety doszedłem do wniosku, że Panowie się najzwyczajniej zestarzeli. Ich Californię doceniłem bardziej trzy lata później, po kolejnym ultra beznadziejnym, przeprodukowanym albumie "Nine". Fanatycy kapeli i umiarkowani fani mający sentyment do Blinka (w tym także ja) byli zgodni co do jednego. Tom musi wrócić ze swojego statku kosmicznego i ratować "planetę" o nazwie "Blink 182".
Następnie wybuchła pandemia, Mark zachorował na raka... Był to bardzo ciężki czas dla tej kapeli, co zresztą sami Panowie podkreślają w wywiadzie dotyczącym "One More Time...". W całym tym mroku otrzymaliśmy jednak przebłyski w postaci powrotu Toma do muzy z zespołem Angels & Airwaves. "Lifeforms" nie był doskonałym albumem, ale bił na głowę dwa ostatnie Blinki, co napawało fanów optymizmem. W 2022 wszystko stało się jasne! Blink podziękował za współpracę Skibie, a Tom wrócił tam gdzie jego miejsce! Chwilę później otrzymaliśmy koncerty pokazujące, że Blink wrócił na dobre! Panowie pomimo rożnych prywatnych animozji na scenie odnajdywali się jak dawniej. Była między nimi ta chemia, którą rozkochali w sobie słuchaczy w latach 90. Otrzymaliśmy też pierwszy singiel "Edging", który niekoniecznie przypadł mi do gustu, ale spowodował, że wróciły wspomnienia.
Nie spodziewam się, że ten album zbliży się do klimatu "Dude Ranch" czy "blink-182", co trochę sugeruje okładka. Mam jednak nadzieję, że otrzymamy kilka bangerów, ponieważ to co słychać w tle wspomnianego wywiadu jest naprawdę dobre! Czekamy, a aby umilić sobie ten czas i wbić się w klimat można odpalić serię 'American Pie" lub obrzucić papierem toaletowym dom dyrektora Liceum do którego chodziliście.
Tracklista:
1. Anthem Part 3
2. Dance With Me
3. Fell In Love
4. Terrified
5. One More Time
6. More Than You Know
7. Turn This Off!
8. When We Were Young
9. Edging
10. You Don’t Know What You’ve Got
11. Blink Wave
12. Bad News
13. Hurt (Interlude)
14. Turpentine
15. Fuck Face
16. Other Side
17. Childhood