BLACK SABBATH Technical Ecstasy (Super Deluxe Edition) 5LP
Album, który dla fanów ciężkich riffów Iommiego był i chyba nadal jest nie do przyjęcia, podobnie jak i następny, czyli "Never Say Die". Jeśli ktoś spodziewał się kontynuacji brzmień z "Sabotage" to w dniu premiery musiał obejść się smakiem. Ten album to początek końca Black Sabbath z Ozzym, ponieważ powstawał w okresie, kiedy to muzycy nie mogli na siebie patrzeć, więc między nimi nie było żadnej nici porozumienia. Muzycy po latach przyznają, że ten album był dla nich ciężki również pod względem utraty wizerunku na który pracowali latami. Jeśli porównamy nawet szaty graficzne, czy to "Sabbath Bloody Sabbath" czy wspomnianego "Sabotage" z tym albumem... no właśnie. Okładka "Technicznej Ekstazy" przedstawia seks dwóch robotów, na ruchomych schodach... no co to ma wspólnego ze starym stylem Sabbath? Nic. Ozzy również w tym okresie odpływał totalnie w narkotykowo-alkoholowych maratonach i już myślał o karierze solowej. W tym okresie nosił nawet koszulkę ze znajomo brzmiącym napisem "Blizzard Of Ozz". Jednak pomimo awantur i niechęci album i tak ujrzał światło dzienne. Sprzedaż była słaba, a Ozzy podkreślał w wywiadach, że inspiracje zespołami, które kiedyś inspirowało Black Sabbath nie może wyjść im na dobre. Jest w tym jakaś logika, ale też takie gadki nie mogły wpłynąć dobrze na sprzedaż albumu. Jednak, czy tak naprawdę "Technical Ecstasy" jest aż tak złe? Nie. Jest to album pełen lepszych lub gorszych poszukiwań Iommiego i jego kolegów. Mamy tutaj elementy Queen ("Gypsy"), mamy siarczyste rock n rollowe granie ("Back Street Kids"), jest trochę grania a'la AC/DC ("Rock 'N"Roll Doctor"). Nie jest to złe, ale też, no nie tego oczekiwaliśmy lub bardziej oczekiwano w tamtym okresie, po tych wszystkich albumach definiujących gatunek zwany heavy metalem. Tak, czy inaczej ten album ma też sporo ciekawych i zaskakujących momentów, przynajmniej dla mnie. Zacznijmy od "She's Gone", czyli orkiestrowej ballady, w której to Ozzy wypada rewelacyjnie. Ciekawym numerem jest również beatlesowo-supertrampowy "It's Alright" zaśpiewany przez Warda. Ten numer tak naprawdę zyskał drugie życie dzięki koncertowemu wykonaniu Guns N Roses w latach 90 (można go posłuchać na albumie "Live Era 97-93"), ale i tak oryginał moim zdaniem wypada lepiej. Jednak co z tzw. czadem i ciężarem, dzięki któremu Sabbath zyskał kultowy status? Proszę bardzo... Zamykający album "Dirty Women" to Sabbath w 100% oraz ich klasyczny numer. Jest charakterystyczny riff, jest agresja, moc w głosie Ozza - wszystko na plus. Ten numer jako jedyny zresztą gościł w setlistach zespołu do ostatnich dni działalności. Kolejną propozycją przypominającą klasyczny Sabbath jest "You Won't Change Me", który zaczyna się "sabbathowym" riffem, do którego dochodzą posępne organy. Jest to chyba mój ulubiony numer z tego "dziwnego" albumu. Możemy sobie zadawać pytanie dlaczego właśnie "Technical Ecstasy" doczekało się takiego wydania, a nie np. "Black Sabbath"? Czy jest jakiś klucz, którym posługuje się Iommi lub wytwórnia? Nie wiem, myślę, że taki wybór jest mniej oczywisty i ciekawszy dla wielu fanów czy to pod względem bonusowych koncertów czy nowych mixów. Ciekawe czy w następnej kolejności uraczą nas Panowie. Może wyczekiwanym i obiecanym boxem "Born Again", a może czymś niespodziewanym typu "Reunion" na winylu? Kto wie, kto wie...
Tracklista:
LP 1: Original Album 1976 (2021 Remaster)
“Back Street Kids”
“You Won’t Change Me”
“It’s Alright”
“Gypsy”
“All Moving Parts (Stand Still)”
“Rock ’n’ Roll Doctor”
“She’s Gone”
“Dirty Women”
LP 2: New Steven Wilson Mix
“Back Street Kids”
“You Won’t Change”
“It’s Alright” *
“Gypsy”
“All Moving Parts (Stand Still)”
“Rock ’n’ Roll Doctor”
“She’s Gone”
“Dirty Women”
*Mono single version, not SW remix
LP 3: Outtakes & Alternative Mixes
“Back Street Kids” – Alternative Mix *
“You Won’t Change Me” – Alternative Mix *
“Gypsy” – Alternative Mix *
“All Moving Parts (Stand Still)” – Alternative Mix *
“Rock ’n’ Roll Doctor” – Alternative Mix *
“She’s Gone” – Outtake Version *
“Dirty Women” – Alternative Mix *
“She’s Gone” – Instrumental Mix *
*previously unreleased
LP4 & LP5 : Live World Tour 1976-77
“Symptom Of The Universe” *
“War Pigs” *
“Gypsy” *
“Black Sabbath” *
“All Moving Parts (Stand Still)” *
“Dirty Women” *
Drum Solo / Guitar Solo *
“Electric Funeral” *
“Snowblind” *
“Children Of The Grave” *
*previously unreleased
Black Sabbath - płyty winylowe, płyty CD i merch
Co byłby wart świat metalu bez tej kapeli? Nic i tyle. Zespół powstał w 1968 z inicjatywy "Ojca Heavy Metalu" Tonnego Iommi. Kultowy gitarzysta, którym swoim brzmieniem zrewolucjonizował świat rocka. Wraz z Ozzym Osbournem (wokal), Geezerem Butlerem (bass) i Billem Wardem (perkusja) stworzyli albumy, dzięki którym świat rocka i metalu wygląda tak jak wygląda. Nie ważne jaki gatunek, czy death, czy black, czy heavy, to od nich się wszystko zaczęło. Do dziś są kopalnią inspiracji, a ich albumy pomimo upływu lat nadal brzmią świetnie! Black Sabbath to przede wszystkim Iommi, który pomimo zmian w składach cały czas pchał ten zespół do przodu. Wiadomo, że płyty nagrane z Ozzym to klasyki, jednak zespół działał również doskonale bez niego. Albumy nagrane z nieodżałowanym Ronniem Jamesom z Dio, czyli "Heaven and Hell" (1980) oraz "Mob Rules" (1981) to absolutne klasyki metalu, czy też albumy nagrane z Tonym Martinem np. "Headless Cross"(1989) lub "Born Again" (1983) z Ianem Gillanem z Deep Purple. To absolutne "mistrzostwo świata", które nie traci nic pomimo upływu lat. Tak czy inaczej na rynku dostępne są na chwile obecną tylko wznowienia płyt z Ozzym oraz ich pożegnalny album "13" z 2013 roku, nagrany w prawie oryginalnym składzie (brak Warda za perkusją – niestety). Na wznowienia winylowe całego katalogu pewnie przyjdzie nam poczekać tymczasem zapraszamy Was na naszą stronę gdzie znajdziecie kultowe albumy Black Sabbath na płytach winylowych oraz płytach cd w rewelacyjnych cenach.