AALIYAH One In A Million 2LP
Kiedy ogłoszono, że jej płyty wrócą do sprzedaży, na strim, że wreszcie wytwórnia, rodzina, kuzyni, sąsiedzi i cała reszta doszli do porozumienia, to serio byłem w szoku. Jednak dla nas, jako dla fanów jest to wiadomość najlepsza z najlepszych. Natomiast Ci, którzy nie poznali jej talentu, mają ku temu okazję. Aaliyah dla mnie jest ikoną, jest jedną z najważniejszych wokalistek r'n'b w historii tego gatunku. Jej debiut "Age Ain't Nothing but a Number" (1994) sprawił, że ta wówczas 15 letnia dziewczyna stała się jedną z najjaśniejszych postaci na współczesnej scenie r'n'b. Pominę w tym momencie również wątek R. Kellyego, który odegrał ważną rolę na jej debiutanckim albumie jako producent... Po dwóch latach od "Age" otrzymaliśmy "One In A Million", którego produkcją zajęła się Missy Elliot oraz Timbaland i jednocześnie stworzyli brzmienie, które dla wielu stało się tak ikonicznie, jak sama Aaliyah. Już początek albumu i słowa "Aaliyah, wake up/You just now entered into the next level " świadczą o tym, że mamy do czynienia z nowym początkiem, nową jakością. Zniknęło gdzieś ghetto, new jack swing a'la Jodeci... Alliyah stworzyła album mniej "gangsterski", a bardziej wysublimowany, stonowany, bardziej kobiecy... No dobra stworzyła album cudowny, nie ma co wydziwiać. Jak dla mnie to wydawnictwo bije na głowę debiut, który również uwielbiam. Każdy numer to absolutne mistrzostwo i ukazanie tego jak powinno się robić "czarną muzykę". Po wspomnianym wstępie Aaliyah daje nam ultra "seksowny" " Hot Like Fire", który jak dla mnie nosi lekkie "znamiona" Sade, która była jedną z większych inspiracji Panny Haughton. Kolejny utwór, tym razem tytułowy, to też strzał w 10, a raczej w serca fanów... Pomimo "oszczędnej" produkcji, jej wyczucie, jej wokal (bez zbędnych "popisówek"), jej frazowanie, sprawia, że ta ballada z sekundy na sekundę "rozpędza się" i nie pozwala nam uwolnić się od dźwięków, które "oplatają nas", aż do końca, do wyciszenia... Można stworzyć coś romantycznego nie popadając w przesadę? Można, i to jest idealny przykład tego rodzaju wyważenia. Jeśli ktoś natomiast tęsknił za jej bardziej gangsterskim wydaniem, czy też bardziej tanecznym vibem, to proszę bardzo... "A Girl Like You" z gościnnym udziałem Treacha oraz "Got To Give It Up" a'la wczesna Janet. W tym drugim Slick Rick nawet cytuje "At Your Best (You Are Love)", dzięki czemu ten album jeszcze bardziej staje się pomostem między tym co było, a jest teraz . Jeśli chodzi o brzmienie, to mamy tutaj typowe dla lat 90 rozwiązania, które również pomimo swojej prostoty instaluje się automatycznie w naszej głowie. Jednak gdybym musiał wybrać ulubiony numer z tego albumu, to hmmm... Niech będzie "4 Page Letter". Genialny klimat, lekko zbliżony do tego co dzieje się w utworze tytułowym. Z roku na rok, z odsłuchu na odsłuch "“One in a Million" umacnia swoją pozycję w gatunku oraz w mojej osobistej liście albumów, które gdzieś tam kształtowały mój gust muzyczny. Jeśli nie znacie, to koniecznie poznajcie, nie ważne, czy siedzicie w metalu, czy jazzie, czy disco. Ten album to ideał oraz kawał historii muzyki soul / r'n'b.
Tracklista:
A1 Beats 4 Da Streets (Intro)
A2 Hot Like Fire
A3 One In A Million
A4 A Girl Like You
B1 If Your Girl Only Knew
B2 Choosey Lover (Old School / New School)
B3 Got To Give It Up
B4 4 Page Letter
C1 Everything's Gonna Be Alright
C2 Giving You More
C3 I Gotcha' Back
C4 Never Givin' Up
D1 Heartbroken
D2 Never Comin' Back
D3 Ladies In Da House
D4 The One I Gave My Heart To
D5 Came To Give Love (Outro)