SNOOP DOGGY DOGG Doggystyle 2LP Clear with Black Smoke
Jarałem się potężnie tym tytułem i chyba jaram nadal. Kiedy wchodziłem w świat rapu, obowiązkiem było znać tego typu krążki, bo były prawdziwymi „bibliami” tej muzy. Nie zastanawiałem się nad konfliktami pomiędzy raperami, tylko sprawdzałem wszystkie tytuły, o których czytałem w magazynach pokroju „Klan”. Nie będę się tu zagłębiał w te wszystkie historie kto z kim walczył i dlaczego, bo nic nowego w tym temacie nie napiszę. Uważam, że początki Snoop Dogga były doskonałe i nic nie jest w stanie tego zmienić.
Jego momenty na „The Chronic” Dr. Dre oraz debiutancki „Doggystyle” to była esencja tego, co w tym czasie było wyznacznikiem prawdziwego, dobrego rapu. Z biegiem lat odkrywałem inne oblicza tej muzy, nowych wykonawców i w pewnym momencie niektóre płyty przestały na mnie działać jak kiedyś. Jednak nawet po latach debiut Snoopa brzmi doskonale i budzi we mnie te same emocje. Ktoś może powiedzieć, że ta produkcja Dre nie jest spektakularna, ale w tamtym czasie uwierzcie mi, że była. Cały ten G-Funkowy vibe to po prostu prawdziwe gangsterskie piękno.
Jednak rozumiem, że dla nowych adeptów rapowej muzy faktycznie brzmi to bardzo archaicznie. Sam spotkałem się z pytaniem „dlaczego słuchasz muzyki z GTA?” kiedy puszczałem ten album. Ktoś może powiedzieć, że dzisiejsze małolaty nie znają się na muzie, ale z drugiej strony każde pokolenie ma swoje granie i zupełnie to rozumiem. Sam wolę posłuchać grania w stylu Run The Jewels, niż chociażby wracać non stop do Nasa czy Wu-Tang Clan.
Jednak, tak jak wspomniałem, „Doggystyle” to prawdziwa perła. Już sam początek w postaci „G Funk Intro” oraz ultra doskonałego „Gin and Juice” sprawia, że w bandanie na głowie przemierzamy ulice lowriderem. To, w jaki sposób Snoop ślizga się na tych bitach jest po prostu genialne i ciągle świeże. Jego głos jest absolutnie wyczilowany, pełen luzu i w ten właśnie sposób wprowadza nas w te gangstersko-hedonistyczne opowieści. Oczywiście wszystko dopełnia wspomniana produkcja Dre, która jest po prostu bezczelnie dobra.
Odpalcie sobie chociażby „Tha Shiznit”, a serio poczujecie na własnej skórze to, o czym właśnie piszę. Mimo, że klimat albumu jest bardzo spójny i wszystko jest jedną opowieścią, to nie ma tu mowy o nudzie czy kopiowaniu samego siebie. W tych historiach towarzyszą mu również goście, którzy idealnie uzupełniają się ze Snoop Doggiem. Mój ukochany fragment tych spotkań to „Murder Was the Case” z udziałem Dat Nigga Daz. Co za brzmienie, co za klimat... Ideał. Czasami jednak nasz gospodarz wraz ze swoimi ziomkami opuszcza swoją gardę, jak w „Ain’t No Fun (If the Homies Can’t Have None)” i zapraszają nas na zajebistą imprezę. Warren G, Kurupt oraz nieodżałowany Nate Dogg idealnie wpasowują się w vibe tego tracku. Absolutny banger, który aż kipi od szampana i zapachu śmiesznych papierosków.
Szczerze, to nie wiem, czy niektóre teksty z tego albumu w dzisiejszych czasach oparłyby się cenzurze. Pełno tu seksualnych motywów, a nawet rasistowskich i homofobicznych aluzji, co niekoniecznie by się sprawdziło w dzisiejszych komercyjnych radiostacjach. Jednak takie były czasy i taka była ta rapowa rzeczywistość.
„Doggystyle” to dla mnie jeden z najważniejszych rapowych albumów ever. Każdy kolejny krążek Snoopa był w moim odczuciu spadkiem formy. Uważam, że „Tha Last Meal” z 2000 roku jest ostatnim w pełni dobrym krążkiem tego ikonicznego rapera. Może zabrzmię teraz jak boomer, ale jest to jeden z tych albumów, który ma w sobie duszę, której niestety bardzo brakuje wielu współczesnym artystom na scenie rapowej.
Tracklista:
1 Bathtub
2 G Funk Intro
3 Gin and Juice
4 Tha Shiznit
5 Lodi Dodi
6 Murder Was the Case
7 Serial Killa
8 Who Am I (What's My Name)?
9 For All My Niggaz & Bitches
10 Ain't No Fun (If the Homies Can't Have None)
11 Doggy Dogg World
12 GZ and Hustlas
13 GZ Up, Hoes Down
14 Pump Pump
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!