The White Stripes: jak duet z Detroit przywrócił rockowi znaczenie

The White Stripes: jak duet z Detroit przywrócił rockowi znaczenie

Kiedy sporo lat temu przypadkiem na niemieckim MTV trafiłem na numer "Fell in Love With a Girl", nie przypuszczałem, że te bluesujące punki zostaną legendarnym zespołem. Numer ten oczywiście spodobał mi się bardzo ze względu na swój punkowy charakter, ale – tak jak wspomniałem – nie wiedziałem, z kim tak naprawdę mam do czynienia.

Chwilę później obejrzałem jakieś rozdanie nagród, gdzie TWS zagrało jeden ze swoich numerów, i jednocześnie zobaczyłem Jacka i Meg pierwszy raz w akcji. To o tę dwójkę jest tyle hałasu? To oni mają rozwalić muzyczny przemysł? No nie wiem. I gdzie jest bas?! Tak czy inaczej, zacząłem zgłębiać się w ich muzę…

Kiedy w całości odpaliłem ich debiutanckie "The White Stripes", to zwariowałem! Od pierwszych dźwięków "Jimmy the Exploder" rozerwali mnie na strzępy swoim punkowo-garażowym brudem i rock’n’rollową energią, która wydawała się już wtedy w mainstreamie nie istnieć. Nie było to również typowe retro granie, które w tym czasie powoli zalewało muzyczny świat. Oczywiście miłość do Zeppelinów, Stonesów czy The Stooges była słyszalna w tym wszystkim — w każdej sekundzie, w każdym riffie Jacka czy bębnach Meg — ale wydawało mi się, że cały ten szacunek do tego grania, wszystkie inspiracje były przetworzone przez ich osobowość i pomysły White’a. Meg i Jack po prostu odświeżyli znane patenty i podali je jakby od nowa.

Tak naprawdę wydanie debiutu TWS stało się dla mnie symbolem. Symbolem definitywnego pogrzebania nu-metalu. The White Stripes w tym momencie rozpoczęli rewolucję i drugi raz wprowadzili „skostniały” klasyczny rock na salony. Kiedy w tym całym podnieceniu dotarłem do "De Stijl" oraz "White Blood Cells", moja ekscytacja sięgnęła zenitu. Albumy te były utrzymane w podobnym do debiutu charakterze. Z całej tej trójki chyba najbardziej siadło mi "White Blood Cells". Wydawało mi się, że to właśnie na tym albumie Jack doszlifował styl zespołu do granic. Zgadzało się tam wszystko, a tracki takie jak "Dead Leaves and the Dirty Ground", cudownie psychodeliczno-doorsowe "The Union Forever", "I Think I Smell a Rat" czy wspomniane "Fell in Love With a Girl" sprawiły, że nie mogłem się uwolnić od tego albumu.

 TWS_BLOG_1

Zastanawiałem się jednocześnie, co będzie dalej. TWS zapowiadali w tym czasie wydanie nowego albumu, a singiel promujący "Elephant" miał ukazać się lada chwila. Kiedy "Seven Nation Army" ujrzało światło dzienne, wiedziałem, że będzie pozamiatane. Numer ten został okrzyknięty nowym hymnem pokolenia w przeciągu chwili. Krytycy doszukiwali się w nim "Smells Like Teen Spirit", a "Elephant" miało być nowym "Nevermind" XXI wieku. Wydaje mi się zresztą, że takie przekonanie panuje do dziś.

Czy się z tym zgadzam? Hmmm… Kiedy pierwszy raz usłyszałem "Nevermind", faktycznie moje wyobrażenie o muzyce zostało przewrócone do góry nogami. Miałem wrażenie, że poziom buntu zawartego na tym krążku wystrzelił ponad normę, a sam Cobain wykrzyczał to wszystko, co już tętniło w moim zbuntowanym, młodzieńczym sercu. A tutaj… Był to konkretnie zrobiony, zajebiście odegrany rockowy album i tyle. Na bank jest to jedna z ważniejszych rockowych płyt XXI wieku, ale czy jest tak pomnikowa, tak naładowana emocjami jak „dwójka” Nirvany? Nie dla mnie. Jednak — tak jak wspomniałem — "Elephant" bez dwóch zdań to album wielki, ale nie wracam do niego z wypiekami na twarzy jak do wspomnianego już tutaj kilkukrotnie dzieła. Szczerze, to chyba częściej wracam do „trójki” niż do tego albumu.

W pewnym sensie TWS tym krążkiem i szaleństwem dookoła niego postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wydaje mi się, że nawet gdyby nagrali album lepszy, to i tak ludzie porównywaliby go z "Elephant". Tak też się stało z "Get Behind Me Satan". Ludzie pisali, że jest to album gorszy niż poprzedni, że nie ma już takiego uderzenia… BZDURA! Kocham ten krążek! "Blue Orchid", który otwiera ten tytuł, stawiam wyżej nawet niż "Seven Nation". Ma więcej punka w sobie i od początku do końca jedzie na fulla. Tutaj na marginesie zaznaczę, że moim zdaniem The White Stripes zawsze mieli talent do otwierania albumów na pełnej pompie!

Co do ogólnej zawartości tego albumu, to muszę przyznać, że nie ma tu słabych momentów i — szczerze — z perspektywy czasu album ten buja moją duszą bardziej niż kultowy „Słoń”. Może dlatego, że w pewnym sensie "Elephant" i wiadomy numer został mi obrzydzony do granic możliwości? W pewnym momencie "Seven Nation Army" było grane wszędzie, do porzygu, ale no, co zrobić… Wracamy jednak do "Get Behind…". To, co najbardziej podoba mi się w tym tytule, to ten rock’n’rollowy groove i taki luz, którego nie powstydziłyby się klasyczne płyty Stonesów. Jeśli potraficie usiedzieć na dupie przy takim "My Doorbell", to naprawdę podziwiam.

Nie rozumiem, jak "Get Behind…" może być uznawany za jeden z najsłabszych albumów Jacka i Meg, serio. Podobnie nie rozumiem marudzenia nad zamykającym ich dyskografię "Icky Thump". Nie czułem — i nadal nie czuję — w tym albumie braku pomysłów czy powolnego wyczerpywania się formuły. Powiem więcej: wydaje mi się, że od poprzedniego albumu TWS zaczęło się nawet bardziej rozwijać i szukać nowych dróg dla swojego rock’n’rollowego grania.

 TWS_2

Z tego, co piszę, wychodzi na to, że The White Stripes nie nagrało słabego albumu? Tak jest! Dlatego kiedy w 2011 zespół ogłosił koniec, naprawdę tego nie rozumiałem i nie rozumiem do dziś. Fakt — Jack w pewnym momencie zaczął zakładać „tysiące” kapel, ale żaden z jego „pobocznych” bandów nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak TWS. The Dead Weather to tak naprawdę tylko debiut (przynajmniej dla mnie), a The Raconteurs to jedynie dwa lub trzy numery, które zostały ze mną na dłużej.

Co do solowej kariery, to też bywało różnie. Lubiłem i lubię nadal jego debiut w postaci "Blunderbuss". "Lazaretto" miał momenty, ale i tak najlepszym albumem w jego solowej dyskografii jest "No Name", ponieważ najbardziej przypomina mi to wszystko, co robił z TWS. Wydaje mi się jednak, że reaktywacja Jacka i Meg nie wchodzi w grę. Wiem, że „nigdy nie mów nigdy”, ale… gdyby miało się to wydarzyć, to już pewnie by się wydarzyło. Nawet kiedy TWS wchodziło do rock’n’rollowej hali sław, nie wyszli wspólnie na scenę. Jak przyznał sam Jack, unika ona życia publicznego od rozpadu zespołu, więc jest to tylko kolejne potwierdzenie mojej tezy.

Szkoda, ale też z drugiej strony czasami lepiej zejść ze sceny niepokonanym, niż stać się kimś w rodzaju obecnego Guns N’ Roses. Pomimo iż uwielbiam ich muzę i mam do nich wielki sentyment, to niestety stali się jednym z tych zespołów, które bazują na tym, co było kiedyś. Wydaje mi się, że takie podejście do sprawy kłóciłoby się z tym, co moim zdaniem reprezentowało The White Stripes, i jednocześnie uszkodziłoby ich legendę.

No cóż… Jednak ich muzyka pozostanie z nami na zawsze, a Jack wspomnianym "No Name" udowodnił, że ma jeszcze trochę pomysłów i zapewne zaskoczy nas nie raz. Jednak dla mnie to właśnie The White Stripes są jego największym dziełem i takim, nazwijmy to, pomnikowym zespołem. Zresztą, nie ma co przeciągać! The White Stripes odrodzili wiarę w rock’n’rolla i pociągnęli za sobą mnóstwo młodzieży, która dzięki nim rozpoczęła swoją muzyczną przygodę i odkryła wszystkie te kapele, którymi inspirowali się Jack i Meg. To po prostu klasyczny band, który zapisał się wielkimi literami w historii rocka — i nikt i nic tego nie zmieni.

 TWS_Blog_3

Polecane

THE WHITE STRIPES Greatest Hits 2LP Okazja
THE WHITE STRIPES Greatest Hits 2LP
155,51 zł brutto/1szt.Najniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki: 145,79 zł/1szt.+6% Cena regularna: 161,99 zł brutto/1szt.-4%
THE WHITE STRIPES The White Stripes LP Okazja
THE WHITE STRIPES The White Stripes LP
120,95 zł brutto/1szt.Najniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki: 113,39 zł/1szt.+6% Cena regularna: 125,99 zł brutto/1szt.-4%
THE WHITE STRIPES De Stijl LP Okazja
THE WHITE STRIPES De Stijl LP
120,95 zł brutto/1szt.Najniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki: 113,39 zł/1szt.+6% Cena regularna: 125,99 zł brutto/1szt.-4%
THE WHITE STRIPES White Blood Cells LP
THE WHITE STRIPES White Blood Cells LP
99,97 zł brutto/1szt.Cena regularna: 125,99 zł brutto/1szt.-21%
WHITE STRIPES, THE Elephant 2LP Okazja
WHITE STRIPES, THE Elephant 2LP
155,51 zł brutto/1szt.Najniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki: 145,79 zł/1szt.+6% Cena regularna: 161,99 zł brutto/1szt.-4%
THE WHITE STRIPES Get Behind Me Satan 20th Anniversary 2LP COLOURED Promocja
THE WHITE STRIPES Get Behind Me Satan 20th Anniversary 2LP COLOURED
151,67 zł brutto/1szt.Najniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki: 154,97 zł/1szt.-2% Cena regularna: 157,99 zł brutto/1szt.-4%
Prawdziwe opinie klientów
4.9 / 5.0 29460 opinii
pixelpixelpixelpixelpixel