FISZ EMADE TWORZYWO 25 DELUXE 2LP Clear
Fisz to postać absolutnie kultowa na naszej, szeroko rozumianej scenie muzycznej. Mój pierwszy kontakt z jego twórczością to "Polepione dźwięki" i "Na Wylot". Nigdy nie zapomnę, jak kasety z tą muzą trafiły w moje ręce. Katowałem je non stop, a analizowanie tekstów pochłaniało mnie znacznie bardziej niż szkolne "co podmiot liryczny miał na myśli?".
To był czas, gdy polska scena hip-hopowa rozwijała się w zawrotnym tempie, a wydawane wtedy albumy stawały się głosem pokolenia. Tak jak kiedyś punk czy szeroko pojęta muzyka rockowa elektryzowały młodzież, tak w tamtych latach chłopaki z blokowisk przelewały na papier emocje, które kotłowały się w sercach i umysłach małolatów. O.S.T.R, Peja, Paktofonika, Kaliber, WWO – można wymieniać bez końca. Byliśmy świadkami powstawania tytułów, które do dziś uznawane są za pomniki gatunku.
Mimo, że już wtedy siedziałem w muzyce metalowej i punku, to płyty tych wykonawców miały w sobie to "coś", co przykuwało moją uwagę. Od zawsze obok metalowej zadymy, rap, soul czy R&B były w kręgu moich zainteresowań. Różnica polegała na tym, że ci artyści opowiadali o naszej, polskiej rzeczywistości a nie o życiu w nowojorskim getcie. W Fiszu podobała mi się jego trafna obserwacja społeczeństwa, w którym przyszło mi żyć. Brak gloryfikacji dresiarstwa w tekstach. Nie było tam "szacunku ulicy" (choć stary Peja to absolutny klasyk, żeby nie było!), nie było plucia na klatce ani udawania gangusa spod trzepaka. Były za to podróże po betonowej dżungli i opowieści o tym, co otacza każdego z nas – o ludzkiej znieczulicy, bezmyślności, pierwszych związkach czy zawodach miłosnych.
Fisz był dla mnie w tamtym czasie poetą, który codziennej szarości nadawał romantyczny wymiar. Takie tracki jak "Bla Bla Bla", "Czerwona Sukienka" czy "Polepiony" idealnie oddawały moje myśli, uczucia i doświadczenia. Jego kolejne albumy, czy to solowe, czy z Emade i Tworzywem, również trafiały prosto w moje serce i pokazywały, że Bartek rozwija się jako muzyk. Szczególnie mocno cenię album "Heavi Metal" – uważam, że wraz z Emade stworzył nim prawdziwą pocztówkę dla takich gości jak ja. To był czas końca liceum, studiów, pierwszych poważniejszych prac, więc kawałki jak "Iron Maiden" serio poruszały moje serce i serca znajomych.
W tamtym okresie Fisz przestawał być tylko raperem – coraz bardziej zanurzał się w alternatywie, a nawet jazzie. Pojawiły się rodzinne projekty Waglewski Fisz Emade, rockowy band Kim Nowak – oba trafiły w mój gust. Może to właśnie dzięki młodym Waglewskim w pełni doceniłem band ich ojca, czyli Voo Voo? Po albumie "Matka, Syn, Bóg" wsiąknąłem w klasyczne płyty Wojciecha Waglewskiego i do dziś mu za to dziękuję.
Jednak mimo mojego wieloletniego śledzenia twórczości Fisza i ogromnego szacunku dla jego pracy, przy albumie "Mamut" nasze drogi się rozeszły. Nie dlatego, że Bartek się wypalił czy rozdrabniał – nic z tych rzeczy. Po prostu artystyczna więź między nim a mną jako odbiorcą zaczęła zanikać. Od czasu do czasu trafiałem na jego nowe numery, ale byłem już w zupełnie innym miejscu i szukałem innych muzycznych doznań.
Nie powiem teraz, że "25" to jakiś spektakularny powrót do jego twórczości ani że to fenomenalny album. Szczerze? Nie do końca mi leży. Są tam ciekawe momenty, jak "Niemoc" czy "Śniadanie" nagrane z Natalią Przybysz – te tracki przypominają mi Fisza, którego poznałem w wieku 12 lat, więc na fali sentymentu uśmiecham się pod nosem. Doceniam jednak to, że Bartek i Piotrek (Emade) robią to, na co mają ochotę. Od lat są symbolem muzycznej wolności i zacierania gatunkowych granic – i to jest super.
Mimo, że ostatnie albumy Fisza nie są już dla mnie tak poruszające, nadal uważam go za mistrza słowa – co zresztą nie dziwi, bo niedaleko pada jabłko od jabłoni. Wciąż potrafi wzbudzić nostalgię i zmusić do refleksji nad czasami, w których żyjemy. Ja jednak pozostanę przy jego starszych albumach, bo to one zrobiły na mnie największe wrażenie – i nic tego nie zmieni. Teraz, po przesłuchaniu "25", w ramach relaksu wrzucam na gramofon pewien album, w którym "na gitarach swoje solo będzie grał pan, który się nazywa Jeff Hanneman".
Płyta winylowa artysty FISZ EMADE TWORZYWO pod tytułem "25" LP Deluxe. Produkt pochodzi z legalnej, oficjalnej dystrybucji i jest fabrycznie nowy.
Wydanie DELUXE w postaci 2LP [gatefold] z książką oraz plakatem.
Tracklist:
1.Niemoc
2.Ogień i woda
3.W oczekiwaniu
4.Sedno
5.Ogon
6.Nie widzimy chmur
7.Śniadanie
8.Długie ręce
9.Wolno nam
10.Śliski pic
11.Spływacz
12.Zaćmienie
13.Brama
14.Złe decyzje
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!