"Folklore" czyli nowy album Taylor Swift
2020-08-07
Mamy teraz modę na "niespodzianki". Artysta milczy i raptem "bum!" dostajemy nowy album. Czasy zapowiadania płyt z 4 letnim wyprzedzeniem minęły bezpowrotnie. Bardzo dobrze. Nie ma już zbędnego gadania o kablach i o tym, jak zespół siedział bez wody i powietrza, tylko grał i grał, tworząc swoje "opus magnum". Zazwyczaj nic z tego dobrego nie wychodziło, plus fani sami często wmawiali sobie, że będzie to coś niesamowitego i tak o... Do "niespodzianek" tego roku również wskoczyła Taylor Swift. Na samym początku zaznaczę, że Taylor jest jedną z tych gwiazd współczesnej muzyki pop, której fenomenu nie rozumiem. Nie mówię, że jej poprzednie wydawnictwa to jakieś "gnioty", nie. W moim odczuciu są to zwykłe przeciętne pop, czy też na samym początku country albumy, na które nikt nie zwróciłby uwagi, gdy niesamowity hajp oraz "podnieta" pism, stacji muzycznych itp. Przesłuchane, no spoko i po dwóch dniach zapominane, a tu raptem 478 nagród Grammy, 200 Oscarów i 872 nagrody MTV... Hmmm... Internetowe poruszenie po ogłoszeniu daty "Folklore" było olbrzymie, wiadomo, ale czy również takie były moje oczekiwania? Nie. Ok, no Taylor zrobiła album z muzykami Bon Iver oraz The National, zobaczymy. W dniu premiery bez żadnej "napinki", na spokojnie odpaliłem album i... no wow, to jest serio bardzo dobre. Nie jest to album, po którym zbierałem zęby z podłogi, ale bez wątpienia jest to jej najlepszy album w jej dyskografii oraz album, do którego wrócę (już wracałem) kilka razy. Słychać tutaj inspiracje zarówno "nową szkołą" muzyki pop np. Lana Del Rey oraz takie "mistyczne" podejście, "oplatanie" klimatem, które jest bardzo charakterystyczne dla Stevie Nicks z ery "Rumours" czy nawet Elizabeth Fraser. Tego typu wpływy możemy usłyszeć chociażby w numerze "mirrorball". Przepiękne folkowo-dream popowe brzmienia i kojący, spokojny głos Taylor. Super... Wspominałem o Bon Iver... Głos ich lidera, czyli Justina Vernona pojawia się w cudownym "Exile". Stworzyli taki klimat, że wręcz chce się "zganić" Taylor, że tylko w jednym numerze połączyli swoje wokale. Każdy z numerów zawartych na tym albumie, to klimatyczna opowieść, o uczuciach, o miłości, która zauroczy każdego z Was na swój sposób. Taylor odbiegła od swojego brzmienia, swojej "sceny", co mnie osobiście bardzo cieszy.