WHITNEY HOUSTON My Love Is Your Love 2LP
Whitney była wybitną wokalistką, która niestety nie pozostawiła po sobie żadnego wybitnego albumu. Jednak każdy z jej krążków był sukcesem komercyjnym, a single które promowały dane wydawnictwa były popowym mistrzostwem. W całości jednak było tam mnóstwo wypełniaczy, single okazywały się najlepszymi numerami na płycie. Dlatego na przestrzeni lat Houston stała się artystką składankową. Jak można kupić album Whitney gdzie nie ma „I Will Always Love You”? Szczerze, takie podejście bardzo mnie irytuje, bo świadczy o wąskim podejściu do artystki i o tym, jak media kształtują gusta słuchaczy i wmawiają im co jest dobre, a co nie.
Nadal mimo to uważam, że „I’m Your Baby Tonight” czy „Whitney Houston” to doskonałe albumy, ale ilość hitów dla przeciętnego odbiorcy się nie zgadza. Trudno. „My Love Is Your Love” uchodzi za jej najbardziej spójny krążek Houston. Na pewno pod względem produkcji jest najbardziej dopracowany. Czy muzycznie jest najlepszy? Po części. Na bank był to krok w kierunku bardziej ambitnego grania r’n’b. Whitney musiała zacząć rywalizować z Aaliah, Erykhą Badu czy też stawić czoła produkcjom Janet Jackson. Na tym albumie słychać to, że chciała zadowolić zarówno tych, którzy byli z nią od początku, ale też zrobić ukłon w kierunku słuchaczy, którzy zasłuchiwali się w new jack swingu czy też nazwijmy to alternatywnym r’n’b. Czy wyszło z tego acydzieło jak np. „Embrya” Maxwella? Nie, ale otrzymaliśmy dobry, solidny popowy album, który ma bardzo mocne fragmenty.
To co mi nie leży, to pewne duety. Weźmy chociażby „Heartbreak Hotel” z udziałem Faith Evans oraz Kelly Price. Jest to typowe r’n’b lat 90., które gdyby nie nazwisko Whitney, to nikt by na to nie zwrócił uwagi. Brzmi to trochę jak odrzut z pierwszych albumów Destiny’s Child, a nie jak coś czym ma się podbić ówczesną scenę r’n’b. Numer strasznie mi się dłużył przy pierwszym odsłuchu. Jednak rozumiem ten zabieg od strony komercyjnej. Podobnie jest z „In My Business”, gdzie słyszymy Missy Elliott. No i chyba tyle... Duet, który naprawdę powala, to „When You Believe” nagrany z Mariah Carey. Jest to piosenka do filmu Disneya, który pokazuje te dwie wokalistki od najlepszej strony. Wszystko tu się zgadza. Jest to kompozycja pełna patosu, bo taka miała być. Nie popada jednak w hollywoodzką tandetę, a daje nam pop z najwyższej półki.
W podobnym klimacie utrzymany jest track „I Learned From the Best”. Whitney tutaj oczarowuje klimatem, wyczuciem i swoim wokalem. Udowodniła tu, że jest jedną z najlepszych i to od niej można się uczyć. Muzycznie i produkcyjnie również siedzi to idealnie. Warto zaznaczyć, że przy krążku czuwała śmietanka tego okresu. Znajdziemy tu zarówno wspomnianą Missy, Babyface’a, Lauryn Hill, czy Wyclefa. Każde z nich dołożyło starań, aby ten album był idealny. Pomimo to brakuje tu takiego błysku, czegoś co serio sprawi, że ta płyta będzie naprawdę wyjątkowa. Produkcje faktycznie nadal brzmią świeżo, ale nie ma tu melodii, czy kawałków, które zapadają w pamięć na lata. Bardzo fajnie jednak, że wydawcy wznawiają studyjny katalog Whitney, bo to chociaż trochę pomoże odczarować jej albumy w całości. Naprawdę lepiej mieć w swojej płytotece „My Love Is Your Love”, niż kolejną nic nie wnoszącą składankę, która różni się kolorem krążka czy też inną kolejnością utworów.
Tracklista:
1 It's Not Right But It's Okay 4:51
2 Heartbreak Hotel 4:41
3 My Love Is Your Love 4:24
4 When You Believe 4:32
5 If I Told You That 4:37
6 In My Business 3:26
7 I Learned From The Best 4:19
8 Oh Yes 6:52
9 Get It Back 4:56
10 Until You Come Back 4:53
11 I Bow Out 4:30
12 You'll Never Stand Alone 4:21
13 I Was Made To Love Him 4:29