TOMASZ STAŃKO QUINTET Wooden Music II LP VIOLET
„Wooden Music I” był tak naprawdę nie tylko doskonałym albumem jazzowym, ale też zapisem lekko zapomnianej i być może dla wielu nieznanej jazzowej historii. Była to muzyczna podróż, polegająca na odkrywaniu siebie przy jednoczesnym tworzeniu niebanalnej muzy.
Nić porozumienia, która narodziła się w tych dźwiękach była niesamowita. Świadczyła o wielkiej wrażliwości muzyków tu grających oraz znajomości siebie nawzajem. Czasami wszystko to brzmiało jak coś zaaranżowanego i przećwiczonego na próbach, jednak to tylko złudzenie. Był to efekt lat wspólnego grania i wspomnianego już zrozumienia. W całym projekcie tak naprawdę mieliśmy do czynienia z zabawą muzyczną formą.
Tak jak wspominał sam Stańko, forma nie musiała być logiczna, czy też trzymać się ram i norm. Muzyka miała wynikać z odczuć w danej chwili i dawać upust emocjom. Druga część „Wooden Music” to tak naprawdę uzupełnienie artystycznych wizji kwintetu i ukazanie ich muzycznej wolności oraz postawienie ostatecznej kropki. Jest to ich definitywna wizja free jazzu, pełna improwizacji i skomplikowanych matematycznych motywów. Mimo pozornego muzycznego chaosu, wszystkie elementy składały się w jedną całość, która poruszała słuchaczy.
Materiał powstał w Hamburgu 9 listopada 1972 roku i pomimo upływu lat nadal nie stracił nic ze swojej świeżości. Kwintet w tym czasie w niczym nie odstawał od tuzów free jazzowego grania zza oceanu i tutaj słychać to idealnie. Mieli w sobie magię, finezję i ten słowiański pierwiastek, który w pewnym sensie dawał ich muzyce specyficzne brzmienie. Można również powiedzieć, że muzycy zza żelaznej kurtyny w tym czasie byli postrzegani przez słuchaczy zza oceanu jako egzotyczne zjawisko okraszone genialną muzyką. Byli również postrzegani jako bojownicy wolności, nie tylko artystycznej.
„Wooden Music”, zarówno jedynka jak i dwójka to jedna całość, która idealnie pokazuje geniusz zgromadzonych tu muzyków oraz to jak mocny był polski jazz na światowej arenie. Kolejny raz wielki szacunek dla Astigmatic Records za wyciąganie takich perełek. Brawo!