SAM SMITH Gloria LP
Sam Smith jest dla mnie cały czas wielką niewiadomą. Pomimo tego, że na scenie funkcjonuje już dobrych parę lat, to nadal podchodzę do niego z pewnego rodzaju rezerwą. Poznałem go dzięki współpracy z Disclosure. Jego kolaboracje na debiucie tego zespołu wypadły doskonale. Pomimo, iż bardzo lubię ten album w całości, to głos Sama i numery z nim są najmocniejszymi fragmentami "Settle" (2013). Zaintrygowany tym wokalistą, czekałem na to co więcej ma do "powiedzenia". Jego solowy debiut "In the Lonely Hour" (2014) potwierdził to co już w sumie wiedziałem. Smith to gość, który ma potężny wokal i fajnie wykorzystuje inspiracje starą szkołą soulowo-popową. Nie zostałem powalony na kolana, ale też trzeba pamiętać, że nawet Michael Jackson nie debiutował "Thrillerem". Tak, czy inaczej dostał u mnie "kredyt zaufania". Czekając na dalszy rozwój solowej kariery Sam znów wraz z kolegami z Disclousure "zaatakował" mnie mega numerem. "Omen", no jasny gwint, jak mi się wkręcił ten numer. Cały album już nie bardzo, ale ich kolejna kolaboracja, to było to! Refren, brzmienie, coś cudownego. Zresztą to dziś dnia uwielbiam ten numer. Nie ukrywam, że właśnie przez "Omen" spodziewałem się czegoś wielkiego. No cóż, miał być świetnie, a otrzymałem "The Thrill of It All" (2017) i czar prysł. Sorry, ale był i jest to nadal bardzo słaby album. Kolejny solowy krążek Sama, czyli "Love Goes" (2020) był już bardziej ok, był zbliżony poziomem do debiutu. Nie wiem, czy ktoś to już napisał, czy mu radził, ale skoro najlepsze numery Sama są nagrane przy pomocy zespołu Disclousure (w drugą stronę podobnie), to może czas na wspólne, pełne LP? Uważam, że to byłby idealny ruch ze strony kapeli i Sama Smitha. No nie ważne, bo przed nami "Gloria", czyli czwarta odsłona solowej twórczości Pana Smitha. Każdy kto widział „Saturday Night Live” ten wie, że nie będzie to zwykły pop album. Tytułowa "Gloria" to kościelna pieśń, która jak sam twierdzi jest też "queerowym, miłosnym hymnem". Numer mnie nie porwał, ale bardzo zaintrygował, bo serio nie spodziewałem się takiego rozwoju sprawy po poprzednim singlu ("Gimme"). Występ był również ciekawy ze względu na swojego rodzaju mistycyzm i gościnny udział "boskiej" Sharon Stone. Jaki z tego morał? Jestem pewien, że "Gloria" nie będzie albumem, który przejdzie bez echa.
Tracklista:
A1 Love Me More
A2 No God
A3 Hurting Interlude
A4 Lose You
A5 Perfect
A6 Unholy
B1 How To Cry
B2 Six Shots
B3 Gimme
B4 Dorothy's Interlude
B5 I'm Not Here To Make Friends
B6 Gloria
B7 Who We Love