PORCUPINE TREE Closure / Continuation 2LP
Pierwszy od 13 lat album legendy współczesnego prog rocka... Tak jest! Chodzi tu o zespół Porcupine Tree, który wraca na scenę z nowym albumem. Na wstępie zaznaczę, że nigdy nie byłem fanem lub fanatykiem (takie określenie bardziej pasuje do jego odbiorców) Stevena Wilsona. Gdybym miał wybierać coś z jego dyskografii, z jego katalogu, to być może postawiłbym na początki Blackfield, więc też do tego "powrotu" podchodzę tak po macoszemu. Doceniam jego wpływ na współczesny prog, jego "łeb" to tych nowych remasterów, czy to Jethro Tull, czy Yes. Myślę, że w tych rematserach też w pewnym sensie narodził się jego kult w środowisku "starszych" rockmanów, dla których ten właśnie gatunek skończył się w latach 70... Słuchając PT, czy też nie, jego postać oraz pozycja w muzycznym świecie była mi jak najbardziej znana. Wilson zawsze "migał" mi przed oczami w magazynach muzycznych, gdzieś obok Tool, Marillion, czy naszego rodzimego Riverside. O ile dwa pierwsze dosyć lubię, to niestety nasz "produkt eksportowy" uznaję za kopiowanie Floydów, King Crimson i Toola, dlatego też jakoś mój mózg połączył jedno z drugim i wyszło, jak wyszło. Wiadomo, że nie ocenia się książki, po okładce, dlatego też "zafascynowany" okładką albumu "In Absentia" sprawdziłem dokładnie co ma do "powiedzenia" ten zespół. Przyznam się, że byłem pełen obaw, a raczej nastawiałem się na zwykłe kopiowanie i podanie mi tego co już znam jako nowego, ładnie zapakowanego "produktu"... Na całe szczęście tak nie było. Oczywiście, że słyszałem w tej muzie inspiracje klasycznymi zespołami z tego nurtu, ale wszystko to zostało przetworzone przez nich, przez sam zespół. Wystarczy odpalić "Lips Of Ashes", przy którym nie trzeba strasznie wytężać słuchu, aby usłyszeć echa Floydów, ale jednocześnie czuć w tym "łapę" Wilsona i jego wizję prog rocka, który tak jego zdaniem powinien brzmieć. Moim ulubionym numerami z tego albumu i tak pozostaną "The Sound Of Muzak" oraz "Gravity Eyelids". Dlaczego? Świetna melodia, oraz warstwa instrumentalna, gdzie wszystko jest wyważone i podane w taki sposób, że nie można się tego nasłuchać. Tak, czy inaczej moje odkrywanie Wilsona i jego bandu toczyło się dalej. Czasami przekonywał mnie bardziej, czasami mniej... Zyskał w moich oczach szacunek oraz wiedziałem, że serio gość ma talent, a to co piszą o nim dziennikarze, to faktycznie prawda. No i chyba tyle. Sprawdziłem też Blackfield, gdzie na wyróżnienie, potężne wyróżnienie zasługują dwie pierwsze płyty. Natomiast solowy Wilson to dla mnie przede wszystkim "The Raven That Refused to Sing (And Other Stories)". Raptem nastąpił "bum"... Porcupine Tree się raktywuje. No i dobrze, niech sobie grają. Później również jakoś przypadkiem trafiłem na wzmianki na temat singla promującego "Closure / Continuation". Pomyślałem sobie, że w sumie nie mam nic innego do słuchania w danym momencie, więc sprawdzę cóż Porcupine Tree po tylu latach zaprezentowali w singlu "Harridan". Poczułem się jakby historia zatoczyła koło i tak jak w przypadku pierwszego odsłuchu "In Absentia" byłem bardziej pełen obaw, niż takiego podniecenia, że zaraz muza "wywali mnie z butów". No i znów się pomyliłem... Ta muzyka nadal brzmi świeżo, nadal budzi emocje, a wokale, melodie Wilsona to "perełka" tej kompozycji. Czytałem opinie na temat tego numeru, gdzie fani marudzili chociażby temat brzmienia basu, że nie jest taki jaki był kiedyś, za czasów, kiedy instrument ten obsługiwał Colin Edwin itp.itd. No cóż nie ma nic gorszego niż być zakładnikiem swoich fanów. Ja uważam, że zespół idealnie kroczy swoją ścieżką, do której w tym momencie dodał nowe elementy, dzięki którym ta muzyka nadal idzie do przodu. Jak wspominałem na początku ja fanem nie jestem, dlatego też jestem bardzo zadowolony z tego, co Panowie zaprezentowali na tym singlu. Natomiast Ci, którzy kręcą nosem na nowe brzmienie Porcupine Tree nie zostaje zostaje nic innego, jak tylko czekać na kolejne remastery starych, sprawdzonych ikon rocka, stworzonych przez Wilsona na których "wszystko brzmi", tak jak brzmiało kiedyś, bez większych zmian... Ja natomiast czekam niecierpliwie na "Closure / Continuation", bo wydaje mi się, że naprawdę warto...
Tracklist: