OBITUARY Slowly We Rot LP
Ten album, to nie tylko debiut jednej z najważniejszych kapel metalowych, ale też kawał muzycznej historii. Obituary to dla mnie zespół kultowy i zarazem death metalowy absolut. Ten band, obok Death, jest esencją tego gatunku. Do końca będę pamiętać jakie emocje towarzyszyły mi kiedy pierwszy raz usłyszałem ich muzę. Początek mojej drogi z Obituary, to ich koncertówka „Dead”. Ależ to zażarło!
Zanim rozkochali mnie swoją muzą, to kupili mnie okładką tego wydawnictwa. Jeśli okładka zawiera w sobie esencję horroru, to wiadomo, że muza też będzie odpowiednio klimatyczna. Nie było mowy więc o słabym koncercie. Wykonanie „Threatening Skies” z tego krążka to coś ultra genialnego! Jednak nie spotkaliśmy się tutaj, aby dyskutować o koncertówce, a o debiucie Obituary. Album ten był może niedoskonały pod względem zagrywek, czy brzmienia, ale tętniła tam agresja, która pomimo upływu lat nie straciła nic, a nic ze swojej jadowitości. W 35 minutach tego gitarowego syfu zamknęli istotę deathu prosto z Florydy. No i znów okładka! Jest w niej zawarta jest cała kwintesencja i cała zgnilizna tego gatunku!
Każdy numer z tej płyty to strzał w dziesiątkę. Jest więc szybko, brutalnie i dziko. Można również powiedzieć, że w tych kompozycjach kryje się prawdziwa punkowa energia. Już otwierający „Internal Bleeding” to kosa, wsadzona prosto między żebra. Brzmienie gitar, perka Donalda Tardy'ego no i ten wokal starszego z braci Tardy, czyli Johna... Obok Chucka z Death to właśnie on moim zdaniem jest najlepszym frontmanem w historii death metalu. Oczywiście lubię takie „demoniczne świnie” jakimi raczy nas chociażby Corpsegrinder z CC, ale krzyk moim zdaniem ma w sobie większą ekspresję i lepiej wprowadza w nastrój grozy, że tak to ujmę.
Muzyka tu zawarta, oprócz pokładów agresji, ma w sobie ten mroczny horrorowy klimat. Weźmy chociażby numer tytułowy z tego krążka... Kiedy pierwszy raz go słuchałem czułem się jakbym wchodził do domu seryjnego mordercy. Czułem powiew grozy i niepokój, czy wyjdę z tego żywy. Ten numer to dla mnie coś wspaniałego i pięknego, co brzmi dosyć dziwnie w przypadku tego gatunku muzyki. Natomiast „Gates Of Hell” serio otworzyło bramy piekieł, które na stałe zmieniło moje podejście do muzyki rockowej i metalowej.
„Slowly We Rot” obok „Scream Bloody Gore” to moim zdaniem albumy od których trzeba zaczynać przygodę z tym gatunkiem. Jest to muzyka, która nie była kopią innych kapel, a nową jakością, która stała się drogowskazem dla innych miłośników zgnilizny i żywych trupów.
Tracklista:
A1 Internal Bleeding
A2 Godly Beings
A3 'Til Death
A4 Slowly We Rot
A5 Immortal Visions
A6 Gates To Hell
B1 Words Of Evil
B2 Suffocation
B3 Intoxicated
B4 Deadly Intentions
B5 Bloodsoaked
B6 Stinkupuss