MR. BUNGLE The Night They Came Home ORANGE INDIE 2LP
Powrót Mr. Bungle to dla wielu było ziszczenie mokrego snu. Nie ukrywam, że sam należałem do tej grupy. Od momentu ich poznania żyłem w przekonaniu, że panowie już nigdy nie wystąpią pod starą nazwą. Jednak przekonałem się, że słowa „nigdy nie mów nigdy” to czysta prawda. Po upragnionej reaktywacji Faith No More byłem jednym z tych, którzy gdzieś tam po cichutku odliczali dni do powrotu Bungle.
Przyznam się również, że w dniu ogłoszenia reaktywacyjnych koncertów byłem bardzo zdziwiony. Mnie, tak jak i niektórych fanów, zdziwił dobór repertuaru oraz to, co chcą nagrać i co chcą świętować. Panowie postanowili, że ze współczesnego „The Mothers of Invention” znów staną się bandą szalonych małolatów grających hc punk oraz thrash... Czułem się trochę tak, jakby ktoś mnie oszukał. Chciałem tworzenia nowych gatunków, nowych dziwnych połączeń, numerów z „Disco Volante”, a otrzymałem brudny hardcore i tyle. Panowie na warsztat chwycili swoją demówkę „The Raging Wrath Of The Easter Bunny Demo”, którą grali w całości z okazji rocznicy wydania oraz postanowili nagrać to jeszcze raz, tym razem w sposób profesjonalny. Do składu doszedł Scott Ian (Anthrax, S.O.A.) oraz oczywiście Dave Lombardo znany ze Slayera oraz miliona innych bandów.
Czym więc jest „The Night They Came Home”? Jest to album koncertowy, będący jednocześnie obrazem czasów, w których w pewnym momencie przyszło nam żyć. Pandemia pokrzyżowała plany koncertowe Bungli, więc postanowili zagrać koncert bez publiczności z okazji Halloween, zarejestrować go... i tyle. Muzycznie mamy tutaj kontynuację tego, co nam serwowali, czyli hc/thrash z pewnymi przełamaniami. Są momenty, w których słychać zabawy muzyką znane z pełnoprawnych albumów Mr. Bungle, chociażby z ery albumu „California”. Chodzi mi szczególnie o mix Slayera i Seals & Crofts („Hell Awaits/Summer Breeze”). Patton swoim wokalem udowadnia w tym numerze, że nadal ma duszę...
Kolejnym mocnym momentem tego wydawnictwa jest „Loss of Control” z repertuaru Van Halen. Swoją drogą wielka szkoda, że panowie nie dorzucają nic do set listy z tych trzech kultowych albumów, tylko uzupełniają repertuar coverami, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Mam nadzieję, że Bungle jeszcze z nami zostanie i przyjdzie również czas np, na granie czegoś z „Disco Volante” lub trochę nowej muzyki w stylu znanym z debiutu.
Tak czy inaczej, niech nam żyje Mr. Bungle i nadal czekam ze zniecierpliwieniem na koncert w Polsce!
Tracklista:
A1 Won't You Be My Neighbor?
A2 Anarchy Up Your Anus
A3 Raping Your Mind
A4 Bungle Grind
B1 Methematics
B2 Hell Awaits/Summer Breeze
B3 Eracist
B4 World Up My Ass
C1 Glutton For Punishment
C2 Hypocrites/Habla Español O Muere
C3 Spreading The Thighs Of Death
C4 Loss For Words
D1 Sudden Death
D2 Loss Of Control