MOBY Always Centered At Night 2LP YELLOW INDIE
Nadchodzi nowy Moby, tym razem serio będzie nowy. Nie mamy tu do czynienia z nagrywaniem raz jeszcze znanych hitów w nowych aranżacjach, w nowym stylu, czy z taką lub inną orkiestrą symfoniczną. Nie, nie hejtuję. Krążki jak „Reprise” czy „Resound NYC” to były po prostu składanki typu „the best of”, przynajmniej w moim odczuciu.
Nie były to złe albumy, ale zawsze mam mieszane uczucia przy takich eksperymentach. Spoko, że dodał taki wokal, że coś tam pozmieniał, ale wszystkie te zabiegi odbieram jako odgrzewanie kotleta i pewien brak pomysłów na to co dalej. Można dorabiać do tego teorie, można stawiać na audiofilskie brzmienia, ale moim zdaniem muzyk powinien iść do przodu. Takie wciskanie nam czegoś, co już znamy, mówiąc że jest wręcz przeciwnie, jest nieco śmieszne.
Jeśli mam być szczery, Moby ostatni w pełni dobry album nagrał jakieś 10 lat temu. Mam na myśli „Hotel Ambient”, bo bardziej piosenkowy to chyba nadal jest „Play”. Natomiast gdybym musiał wskazać swój ulubiony tytuł, to postawiłbym na „Everything Is Wrong”. Bardzo lubię jego początki i te rave’owe fascynacje. Była w tym energia i bunt, a teraz mamy płyty z muzyką, o którą chyba nikt nie prosił.
Ktoś może powiedzieć, że jestem ignorantem, ale niestety nie uważam Moby’ego za twórcę genialnego. Więcej ma przestrzałów niż doskonałych albumów. Single zapowiadające albumy zazwyczaj są bardzo fajne, a następnie okazuje się, że 70% albumu to nudne wypełniacze. Jego najnowszy album ma być ukłonem w stronę muzyki niezależnej i undergroundowej. Wszystko to też jest połączone z założonym przez niego w 2022 roku labelem, który nosi taką samą nazwę jak tytuł najnowszej płyty.
Założeniem tego projektu miało być oddanie hołdu wytwórniom, czy artystom, którzy od lat inspirują Moby’ego. Czy faktycznie numery stworzone pod kątem tego albumu są aż tak wysmakowane? No mi nie leżą, przynajmniej single promujące „Always Centered at Night”. Nie są złe, ale też brakuje mi w tym wszystkim pewnego polotu. Są raczej jak generyczne numery z modnych klubów grających szeroko pojętą elektronikę. Zarówno „dark days” z Lady Blackbird oraz „You & Me” nagrany z Anfisą Letyago są bo są i nic więcej. Na trackliście widzimy jednak masę innych gości. Najbardziej ciekawi mnie udział Serpentwithfeet, bo jego albumy są naprawdę spoko i wydaje mi się, że fajnie odnajdzie się w muzycznej wizji Moby’ego.
No i tyle. Fani jego talentu zapewne kupią ten album, ja chyba nigdy do tej grupy się nie zaliczałem, więc pozostanę przy tych tytułach, które lubię najbardziej. Album oczywiście przesłucham i może miło się zaskoczę.
Tracklist:
A1. On Air feat. Serpentwithfeet
A2. Dark Days feat. Lady Blackbird
A3. Where Is Your Pride? feat. Benjamin Zephaniah
A4. Transit feat. Gaidaa
B1. Wild Flame feat. Danaé Wellington
B2. Precious Mind feat. India Carney
B3. Should Sleep feat. J.P. Bimeni
C1. Feelings Come Undone feat. Raquel Rodriguez
C2. Medusa feat. Aynzli Jones
C3. We’re Going Wrong feat. Brie O’Banion
D1. Fall Back feat. Akemi Fox
D2. Sweet Moon feat. Choklate
D3. Ache For feat. José James