MESSA Close 2LP BLUE
Gdy słyszę coś o graniu w stylu "retro", to automatycznie zaczynam się bać, a jeśli mam gorszy dzień, to przeobrażam się w Mike'a Pattona, który właśnie usłyszał występ zespołu Wolfmother. Uważam, że w tworzeniu muzyki chodzi o to, by stale poszukiwać czegoś nowego, łączyć to, co być może, jeszcze nie zostało połączone, bawić się stylami, konwencją i cały czas przeć do przodu. Pamiętam, jak kiedyś znajomy opowiedział mi o swoim wielkim odkryciu... Chodziło o zespół Greta Van Fleet, która brzmiała jak nieudana wersja Led Zeppelin. Do dzisiaj unikam poleceń tego znajomego. Czasami jednak przełykam "dumę odkrywcy" i sprawdzam, co tam mi internet poleca. Rzadko, ale czasami biję się w pierś i proszę o wybaczenie grzechów. Włoska Messa, to jeden z tych przypadków.
Nie znałem wcześniejszej twórczości zespołu, ale to jak na forach zachwycano się brzmieniem "Close" sprawiło, że postanowiłem sięgnąć po ich płyty. Wiedziałem tylko, że muzycznie jest osadzony w klimatach lat 70. Fenomenalny motyw umieszczony na okładce, który nie kojarzył się z mrocznym, wręcz okultystycznym rockiem, był dodatkowym atutem i tym, co ostatecznie rozwiało moje wątpliwości. No i co...
Pierwszy numer, czyli „Suspended” sprawił, że padłem na kolana. Utwór to specyficzna mikstura mroku, psychodeli połączonej z filmowym zacięciem, do tego dochodzi niesamowity wokal Sary Bianchin. doprowadził mnie do szaleństwa na jego punkcie, a po plecach przeszły przyjemne ciarki. Z jednej strony znajdowałem tam mistycyzm, z drugiej natomiast, gotycki romantyzm, który z każdą sekundą wciągał mnie do muzycznego świata Messy. Świata, który wydawał się znajomy ze względu na jawne inspiracje Black Sabbath oraz innymi kapelami doom/stonerowymi, jednak podany tak, jak nigdy wcześniej! No i to rozumiem! Jest inspiracja, ale przetworzona przez własne "ja" i własne wyczucie muzyki. Dalsza część albumu również nie pozostawiała wątpliwości, że mam do czynienia z doskonałym zespołem, a internet miał totalną rację. Jeśli ktoś, w tym momencie, zastanawia się w czym tkwi jego piękno, to odsyłam do "Orphalese”. Co za klimat, co za brzmienie! Użycie ormiańskiego instrumentu "duduk" nadało mu lekko etniczny posmak, który przywołuje na myśl dokonania Dead Can Dance, co samo w sobie powinno posłużyć za najlepszą recenzję tego kawałka. Drugi najlepszy utwór to "0=2", czyli najdłuższa kompozycja na płycie, mógłby trwać w nieskończoność. Nie jest to zwykły rockowy numer, a podróż w nieznane, której finału nie możemy odgadnąć. W pewnym momencie nasza wycieczka gwałtownie się kończy i przechodzi w "If You Want Her To Be Taken" kompozycję o lekko Doorsowym klimacie. Kiedy padły ostatnie takty "Serving Him", czyli genialnego zamknięcia "Close" nie mogłem sobie darować dwóch rzeczy. Pierwsza, że dlaczego poznałem tę doskonałą włoską kapelę dopiero teraz, a przecież to jest trzecie wydawnictwo w ich dyskografii, a druga, dlaczego ten, już się skończył?!
Uważam, że Messa to bardzo interesujące zjawisko na dosyć wtórnej scenie rockowej, a każdy z album to mroczne piękno zamknięte w doskonałej muzyce.
Tracklista:
A1 Suspended
A2 Dark Horse
A3 Orphalese
B1 Rubedo
B2 Hollow
B3 Pilgrim
C1 0=2
D1 If You Want Her To Be Taken
D2 Leffotrak
D3 Serving Him