MARILLION Seasons End 2LP
Marillion to część mojej prywatnej świętej trójcy prog-rocka obok Rush i King Crimson. Rush ceniłem za uniwersalność i mieszanie stylów. Crimson to był odjazd absolutny, na poziomie jazzowych awangardzistów. Marillion natomiast ceniłem zawsze za szacunek do melodii. Byli i są progresywni, ale nigdy nie zapominali o tym, że zespół rockowy ma również pisać piosenki, a nie tylko tworzyć muzyczny onanizm polegający na zatracaniu się w solówkach.
Poznałem ich twórczość dzięki płycie „Misplaced Childhood”, a dokładnie dzięki klipowi do „Kayleigh”. Zakochałem się w tej piosence. Zobaczyłem nazwę kapeli i skumałem, że w mojej domowej płytotece, a raczej moich rodziców, są CD tego bandu. Znalazłem „Fugazi” oraz „Misplaced Childhood” z numerem, który zniszczył mnie totalnie. Odpaliłem ten album, wczytałem się w teksty i byłem oczarowany. Katowałem wspomniane CD i po pewnym czasie dorwałem resztę materiału z Fishem. Mówiłem o mojej nowej fascynacji starszym znajomym, którzy zakomunikowali mi z miejsca, że jak Marillion tylko z Fishem, reszta nie ma sensu. Zresztą miałem wrażenie, że na samo słowo Fish rosły im wąsy, a w radiu odpalała się Trójka.
Jednak jako młodszy fan tego nowo poznanego zespołu ufałem wszystkim znawcom. Wróciłem do domu bełkocząc pod nosem coś o tym, że „ jak Marillion tylko z Fishem” i tak trwałem w tej głupocie przez długi czas. Pewnego dnia postanowiłem sprawdzić pierwszy solowy album Fisha po rozwodzie z Marillion. Był poprawny, ale bez szału. Reszta jego solowych płyt zupełnie mi nie siadła. Pomyślałem więc, że zgrzeszę jeszcze bardziej... Odpaliłem “Season Ends”! Całość rozpoczęła się od “The King of Sunset Town”. Pierwsze dźwięki instrumentów wskazywały, że chyba jednak znajomi się mylili. Kiedy wszedł wokal Steve’a Hogartha uznałem, że moi znajomi są kompletnymi kretynami! Moim zdaniem Marillion odżył dzięki tej zmianie. Trzeba również spojrzeć prawdzie w oczy... Fish jak dla mnie nie jest wybitnym wokalistą. Jest doskonałym tekściarzem, czy frontmanem, ale uważam, że gdyby został w zespole nie byłoby to dobre dla obu stron. Marillion potrzebowało „piosenkarza”, który rozwinie i zaśpiewa ich dalsze pomysły.
Hoghart odnalazł się w tej roli idealnie. Każda sekunda wspomnianego utworu była dla mnie pięknem w czystej postaci. Steve udowadniał, że jest wyborem idealnym, a to jak operował swoim wokalem było niesamowite i stawiało go na podium rockowych wokalistów, których w tym czasie słuchałem. Ktoś może powiedzieć: „Dobra, to tylko jeden numer, co dalej?” Dalej było „Easter”, czyli przepiękna ballada, która pokazywała już trochę inne oblicze Marillion i Steve'a jako wokalisty. Wokalisty wszechstronnego, który jest pewny swoich możliwości, ale też jest prawdziwym artystą, a nie tylko zastępcą. Swoją rockową duszę zresztą pokazywał tu nie raz. Wystarczy odpalić „The Uninvited Guest” czy króciutkie „Hooks In You”. Każdy kolejny numer na tym albumie powodował jednak, że zapominałem o tym, co było wcześniej, liczyło się tu i teraz.
Na uwagę zasługują również wieńczący krążek „The Space” z lekkim posmakiem w stylu Queen oraz numer tytułowy. Dwa genialne kawałki, które udowadniają to, że nadal mamy do czynienia z gigantami muzyki progresywnej. Jednak prawdziwym diamentem tego albumu jest „Berlin”. Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten saksofon Phila Thodda miałem ciary i mam je za każdym razem, kiedy wracam do tego numeru. Bardzo czekałem na to wznowienie, nie tylko ze względu na nowy mix, szatę graficzną, czy cokolwiek innego. „Season Ends” jest moim ulubionym albumem Marillion i dlatego dziwi mnie to, że ludzie w ich przypadku nadal żyją tym co było ponad 30 lat temu. Spoko, klasyka z Fishem, zawsze smakuje, ale bez niego ten zespół nagrał wiele cudownych płyt. Takie krążki jak „Brave” czy „Marbles” to klasyki współczesnego progowego grania i nic nie jest w stanie tego zmienić. Rozumiem, że dla „fishowców” ten album to koniec tego zespołu, jednak dla mnie i dla olbrzymiej części słuchaczy był to nowy, piękny, genialny początek. Marillion to ikona, a ich muzyka to prawdziwa sztuka i na tym chyba zakończę.
Tracklista:
A1 The King Of Sunset Town
A2 Easter
B1 The Uninvited Guest
B2 Seasons End
C1 Holloway Girl
C2 Berlin
D1 After Me
D2 Hooks In You
D3 The Space...