MAMMOTH WVH Mammoth II LP COLOURED
Zanim machniecie ręką na ten zespół i ruszycie dalej, rzućcie dokładnie okiem na jego nazwę. Nie mylicie się, VH oznacza Van Halen. Mammoth WVH to solowy projekt basisty ostatniego wcielenia tej kapeli, czyli Wolfganga, który jest synem nieodżałowanego Eddiego... Nie należę do fanów śpiewających dzieci znanych rodziców. Może to skrzywienie związane z rodzimym rynkiem fonograficznym, albo po prostu jestem wredny, ale tak mam. Jednak w tym przypadku jest troszeczkę inaczej.
Wolfgang odziedziczył talent po ojcu i to nie podlega żadnej dyskusji. Zarówno pierwszy, jak i drugi album nagrał całkowicie sam. Każdy instrument i wszystkie wokale to właśnie młody Van Halen. Ciekawa jest również nazwa tego projektu... Zanim kultowe Van Halen stało się tym, czym się stało, to nosiło właśnie nazwę Mammoth, a wokalistą był sam Eddie... Nazwa tak utkwiła w głowie jego syna, jak sam przyznaje, że tworząc ten band nie brał pod uwagę innej opcji, jeśli chodzi o nazwę. Jednak Wolfgang nie kopiuje stylu gry ojca i jego kapeli. Mammoth to jego inspiracje, muzyczne wyczucie i jego wizja współczesnego rockowego brzmienia. Jest to w pewnym sensie wypadkowa Foo Fighters, Tool czy nawet pop punkowych klimatów.
Jego debiut nie był co prawda tak przełomowy jak „jedynka” Van Halen, ale pokazał, że mamy do czynienia z bardzo utalentowanym młodym muzykiem. Moją uwagę przykuł szczególnie jeden z singli promujących wspomniany album, czyli „Distance”, w którym pożegnał swojego ojca. Uważam, że był to jeden z bardziej wzruszających i pięknych momentów na współczesnej scenie rockowej. „Mammoth II”, jak sam tytuł wskazuje, to druga odsłona talentu i muzyki Wolfganga. Jest to kontynuacja brzmienia z debiutu, jednak czuć tu, że Wolfgang rozwinął się jako kompozytor i instrumentalista.
Numery tu zebrane są bardziej dojrzałe oraz bardziej przemyślane. W takich kawałkach jak „Take A Bow” słychać, że w tym przypadku talent dziedziczy się w genach. Solówka w tym numerze to coś, z czego sam Eddie byłby dumny. Na uwagę zasługuje również brzmienie tej płyty, które jest mega selektywne i dopieszczone. Nie ma tu przeprodukowanego plastiku, a soczyste rockowe brzmienie. No cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Zresztą, kiedy na koncercie ku pamięci Taylora z Foo Fighters Wolfgang grał cover „Hot For Teacher”, wystarczyło spojrzeć na minę Grohla, która była potwierdzeniem tego, co napisałem wyżej.
Uważam, że Mammoth WVH zasługuje na uwagę słuchaczy, bo mało mamy zespołów, które są w nurcie tzw. klasycznego rocka, za którymi idzie jakakolwiek finezja i własne pomysły. Myślę, że Wolfgang ma przed sobą wielką karierę, a przynajmniej na nią zasługuje, więc tego mu też życzę.
Tracklista:
A1 Right?
A2 Like A Pastime
A3 Another Celebration At The End Of The World
A4 Miles Above Me
A5 Take A Bow
B1 Optimist
B2 I'm Alright
B3 Erase Me
B4 Waiting
B5 Better Than You