HEY Fire 2LP
Niektóre polskie kapele z lat 90. z wiekiem niestety tracą swoją moc. To, co kiedyś wydawało się potęgą i powiewem świeżości, dziś niestety zaczyna trącić myszką. Hey zdecydowanie nie należy do tej grupy! Pisałem to przy okazji albumu „Ho!” i napiszę raz jeszcze. Wszystko to, co Katarzyna Nosowska nagrała wraz z ekipą w latach 1993-2001 to albumy doskonałe.
Tak, byli naszą odpowiedzią na muzykę z Seattle, ale robili to po swojemu. Mieli swoje inspiracje, jak każdy, ale filtrowali to przez swoją wrażliwość. „Fire” to ich debiutancki album. Z pierwszymi płytami bywa różnie. Czasami jest to mały przedsmak tego, co zespół ma tak naprawdę do zaoferowania, ale też zdarzają się perły, płyty doskonałe. Jak dla mnie jest to debiut idealny, no może z pewnym zastrzeżeniem, ale o tym później. Niewątpliwie za sukces tego krążka w dużej mierze odpowiedzialny był Piotr Banach. To on był w głównym stopniu twórcą muzyki na tym albumie. W świat Heya wszedłem, jeśli dobrze pamiętam, w okresie wczesnego liceum. Zawsze byłem bardziej zamerykanizowany i unikałem polskiej rockowej muzy. Nigdy nie przepadałem z Kultem i tego typu zespołami. Hey niestety wrzucałem do tego samego worka.
Kiedy jednak przesłuchałem „Fire” czy ich inne albumy, odszczekałem swoje słowa. Wokal Nosowskiej na tym krążku jest niesamowity. Brzmiała jak Courtney Love czy laska wyciągnięta z L7, a nie Kaśka ze Szczecina! Nie ważne, czy w języku ojczystym czy angielskim, była genialna. No i te teksty, które zawsze poruszają i zawsze niosą jakiś przekaz. Nic dziwnego, że stała się głosem pokolenia, bo miała, i nadal ma, coś do powiedzenia. Już sam początek „Fire” to faktycznie ogień. Z „One Of Them” wylewa się Soundgarden z ery „Screaming Life EP” czy „Louder Than Love”. Co oczywiście dla mnie jest wielkim, wielkim plusem.
Podobnie zresztą jest w „Choice” czy „Karą będzie lęk”. W tym drugim numerze moim zdaniem Nosowska buja się między lekką psychodelą, a ulicami Seattle, co wprowadza swojego rodzaju niepokój. Mega... Ogólnie mnóstwo tu takiego rockowego, a nawet punkowego brudu („Schisophrenic Family”), co również bardzo przypadło mi do gustu w tym czasie. Można powiedzieć, że są to pewnego rodzaju niedoskonałości, ale dzięki temu ta muzyka ma w sobie duszę. Czułem w tym bunt i jednoczesną radość z grania, a nie kalkulację nastawioną na słupki sprzedażowe. Dziś raczej takie coś nie miałoby miejsca. W czasach, kiedy to rozgłośnie radiowe stawiają na czyste, wygładzone numery skierowane do każdego i do nikogo, wszystko musi być „idealne”. Dlatego też raczej Hey dziś nie skoczyłby na miejsca pierwsze list przebojów ze swoim brzmieniem.
Jednak "Fire" to nie tylko same rockowo-grunge’owe czady. Mamy tu również odsłonę bardziej liryczną. Takie numery jak wielki przebój „Moja i Twoja nadzieja” nagrany w duecie z Edytą Bartosiewicz czy „Zazdrość” wypadają tu imponująco i pokazują Nosowską z zupełnie innej strony. No dobra, żeby nie było tak słodko, muszę poruszyć temat utworu, który psuje mi doskonałość tego dzieła. Chodzi tu o „Teksański”. Nie trawię tego numeru! Znałem go dzięki uprzejmości wszystkich harcerzy, domorosłych gitarzystów i wokalistów zanim poznałem całą zawartość „Fire”. Gdy słyszę ten riff i tekst o herbacie i zapadającym zmroku dostaję szczękościsku i tracę przytomność. Jednak jeden „Teksański” nie jest w stanie zburzyć całego odbioru tego albumu.
„Fire” wprowadził Heya do pierwszej ligi polskiej muzy, w której panowie i pani zadomowili się na dobre. Każdy kolejny album Heya potwierdzał ich wielkość i rozwijał ich pomysły oraz wizję. Ludziom, którzy uczestniczyli w ich drodze od samego początku nawet trochę zazdroszczę. Lepiej chwalić się wnukom czy dzieciom, że było się na pierwszych koncertach zespołu Hey, niż mówić o pierwszym występie Julii Wieniawy w Sopocie. Klasyk przez bardzo duże "K", który trzeba znać i mieć w swojej płytotece.
Tracklist:
A1. One Of Them
A2. Choice
A3. Dreams
A4. Nonsense
A5. Karą będzie lęk
B1. Little Peace
B2. Zazdrość
B3. Moja i Twoja nadzieja (feat. Edyta Bartosiewicz)
B4. Desire
C1. Delusions
C2. Eksperyment
C3. Flowers For Titus
C4. Zobaczysz
D1. Schisophrenic Family
D2. Fate
D3. '38
D4. Teksański
D5. Moja i Twoja nadzieja (Acoustic)