GRZEGORZ Z CIECHOWA ojDADAna LP RED
Album, który dla wielu słuchaczy na samym początku był niezrozumiały i możne nawet momentami tandetny i śmieszny. Z czego to wynika? Oczywiście, to tylko gdybanie, ale "ojDADAna" ukazał się w 1996 roku, czyli rok po disco polowym szaleństwie Bohdana Smolenia ("Ani be, ani me, ani kukuryku"), który były parodią polskiej wsi i dla przeciętnego "zjadacza chleba" te dwie rzeczy niczym się nie różniły i opowiadały podobne historie. Jest tanecznie? Jest. Jest temat wsi? Jest. Mamy "śmieszne" wokale starszych Pań? Tak... No to koniec dyskusji... Zresztą z opinią, że to "śmieszny album" spotkałem się nie raz i to nawet nie tak dawno dyskutując zresztą o tym albumie. No bo ja można brać na poważnie jakieś tam "Piejo kury piejo" z zaśpiewem "bab z wioski"" he he. No wychodzi na to, że jednak można... Tak naprawdę, ten album jest chyba jednym z najdziwniejszych, najbardziej awangardowych i najbardziej kontrowersyjnych dzieł Grzegorza Ciechowskiego, do którego chyba niektórzy słuchacze musieli dorosnąć. Folk pop, czy folk rock nie istniał w naszej rodzimej branży muzycznej. Polska wieś oraz cały folklor z nią związany funkcjonowała w polskiej świadomości jako żart, coś co leży na strychu, na wiosce pod kocykiem, nie miało to nic wspólnego z kiełkującą gdzieś tam na zachodzie modą na tzw. world music czy ethno. Ciechowski tym albumem zrobił krok na przód oraz otworzył "głowę i uszy" polskiego słuchacza na rodzimy folklor, na kulturę, która otacza nas od lat. Dzięki niemu "dźwięki" wsi przestały być czymś czego należy się wstydzić. Muzycznie Ciechowski podróżuje między alternatywnym spojrzeniem na muzykę dance ("Polka Galopka"), który czasami przypomina mi dokonania Prodigy z numeru "Voodoo People", może przez ten męski głos, ale ile osób, tyle opinii... Mamy też dużo odniesień do muzyki new wave połączonego z takim mistycyzmem charakterystycznym dla polskiej wsi. Wszystko to również spotyka się z elementami muzyki funk, tak jak np. w "Żona bije męża". Po latach, kiedy słucha się tego materiału można zauważyć jakim wizjonerem był Ciechowski i jaką robotę zrobił tworząc ten album. Jeśli ktoś patrzy na ten album przez pryzmat wspomnianego "Piejo kury piejo" (moim zdaniem jest to najsłabszy numer na płycie) to popełnia wielki błąd. Dla mnie osobiście idealną wizytówką tego albumu jest genialny "A gdzież moje kare konie". Klimat muzyczny jaki stworzył Grzegorz w tym numerze połączone z wokalami tych kobiet... klasa światowa i tyle. Kiedy czytamy wspominki czy to Leszka Biolika, czy Jacka Królika dotyczące pracy nad tym albumem, widzę ile szczęścia Grzegorzowi dał ten album, a przecież o to chodzi, aby artysta podążał swoją drogą i czerpał z tego przyjemność. Kiedy patrzymy na twórczość Ciechowskiego to nie ma wątpliwości, że zawsze znał kierunek swoich muzycznych podróży, a my jako słuchacze mieliśmy to szczęście, że mogliśmy "podróżować" razem z nim.
Tracklist:
"Strona A
1. Oj zagraj że mi zagraj
2. Piejo kury piejo
3. A gdzież moje kare konie. . .
4. Polka galopka
5. Żona męża bije
Strona B
6. Tam w sadeńku wiśnia
7. Gawęda o skrzypku i diable
8. Jako tako bym śpiewała
9. Co ja temu winna
10. I tęskniła, tęskniła"