GRIAN CHATTEN Chaos For The Fly LP INDIE
Fontaines D.C. odpoczywają, ale ich frontman niekoniecznie. Podobno cały pomysł i koncept tego albumu narodził się przypadkiem, w trakcie wieczornego spaceru Grian'a wzdłuż Stoney Beach. Ile w tym prawdy, ale ile artystycznej otoczki dookoła albumu, nie wiem. Nie zmienia to faktu, że bardzo lubię twórczość Fontaines, więc ten album też pochłonę w całości. Podoba mi się podejście Chattena, który nie chce ingerować solowymi pomysłami w rozwój swojego bandu. Krążek zatytułowany "Chaos For The Fly" z założenia ma być odrębnym bytem, nową drogą do artystycznej wypowiedzi. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Każdy z nas potrzebuje czasu dla siebie, do swoich przemyśleń i nabrania dystansu.
Początkiem nowej drogi Grian'a są dwa numery promujące nowe wydawnictwo. Nie jest to jednak, moim zdaniem, podróż odległe muzyczne rejony, od tych, po których, do tej pory, się poruszał. Znajdziemy tam, co prawda, więcej przestrzeni, więcej oddechu, a mniej zimnego, dusznego post punkowego grania. Tym punktem startowym są single zatytułowane "Fairlies" oraz "The Score".
Moją przygodę z solową twórczością Chattena rozpocząłem od "The Score". Na początku pomyślałem, że brzmi, jak dokonania Damona Albarna czy Pete'a Doherty'ego. Ta alternatywna miniaturka, mimo swojej prostej, bardziej akustycznej formy, bardzo mnie poruszyła. W muzyce mogłem usłyszeć duży ładunek smutku i surowość potęgującą poziom emocji zawartych w głosie Grian'a. Sam twórca powiedział zresztą, że napisał ten numer będąc w Madrycie, w pokoju hotelowym, a dokładnie siedząc w fotelu między wentylatorem, a umierającą rośliną. I taki właśnie jest ten utwór. Z jednej strony czuć w nim ulgę oraz zrelaksowanie, a z drugiej unosi się gęsta atmosfera nadchodzącej "śmierci". Warto wspomnieć, że do "The Score" nakręcono również klip, który moim zdaniem jeszcze bardziej wzmacnia wrażenie przenikającego klimatu przygnębienia oraz pustki.
Drugi singiel, czyli "Fairlies", to już zupełnie inna bajka. Ta bardziej rozbudowana kompozycja, brzmi jak skrzyżowanie Black Country, New Road z pesymizmem i mrokiem The Smiths albo wczesnego Morrissey'a. Jako, że zaliczam się do grona fanów Moza, jestem jak najbardziej na tak! Ktoś w tym momencie może poddać w wątpliwość moją tezę o tym, że Chatten muzycznie nie odszedł daleko od tego, co nagrywa w Fontaines. Zwłaszcza, że w obu nagraniach mamy szeroką paletę brzmień, począwszy od akustycznych ballad, a na smithsowych klimatach kończąc. Moim zdaniem odpowiedź jest krótka. Wystarczy zwrócić uwagę na ich nastrój, ich tekst oraz bardzo charakterystyczny wokal Grian'a, tak bardzo wpisany w twórczość Fontaines.
Nie zmienia to faktu, że zarówno solowo, jak i w kapeli, jest to jeden z ważniejszych, alternatywnych twórców ostatnich lat, dlatego też czekam na "Chaos For The Fly" z zapartym tchem!
Tracklista:
A1 The Score
A2 Last Time Every Time Forever
A3 Fairlies
A4 Bob's Casino
A5 All Of The People
B1 East Coast Bed
B2 Salt Throwers off a Truck
B3 I Am So Far
B4 Season For Pain