CHER It's A Man's World 4LP BOX
Nie powiem, że jestem fanem Cher, mam jednak niesamowity sentyment do pewnych jej płyt. Przyznam, że nie znam jej całej dyskografii. Kultowy okres z lat 60. i 70. traktuję z przymrużeniem oka. Natomiast to, co nagrywa ostatnio mogłoby dla mnie nie istnieć. Nie ważne, czy to będą covery Abby, czy też kopalnia przebojów w postaci albumu „Belive”, no nie dam rady. Jednak okres końcówki od lat 80. do połowy 90. uwielbiam i to potężnie. Albumy takie jak „Cher”, „Heart Of Stone”, „Love Hurts” i właśnie „It's A Man's World” to dla mnie absolutny klasyk stadionowego pop rocka. Jeśli ktoś powie mi, że tak nie jest i zacznie się śmiać, to opuszczę marzenia o podróżach cabrio w kierunku zachodzącego słońca przy dźwiękach chociażby „Save Up All Your Tears” i rozpocznę dyskusję.
Przez dłuższy czas podchodziłem do niej jako do mojego guilty pleasure. W środowisku gdzie królował hc punk i metal, już słuchanie r'n'b było czystą herezją, a co dopiero płyty Cher. Poznałem jej osobę za sprawą filmów. Jako dzieciak obejrzałem „Mask” i jakiś czas później „Syreny”. W „Tele Tygodniu” wyczytałem, że Cher to piosenkarka, no spoko, ale jakoś to po mnie spłynęło. Do czasu! Pewnego dnia, nawet chyba w polskiej telewizji zobaczyłem klip do „If I Could Turn Back Time”, po którym oszalałem. Ten kostium poruszył moją wyobraźnię ośmiolatka i pozazdrościłem młodziakowi z gitarą, który później okazał się jej synem. Super, nie widziałem w tym kiczu, tylko typowy banger, który rozpaliłby do czerwoności niejedną szkolną dyskotekę. Później w trakcie sesji nagrywkowych z radia trafiłem na jej wersję „Walking In Mempmhis” i „The Shoop Shoop Song”.
Ostatni numer akurat znałem z filmu "Syreny", więc taka nowość to nie była. Jednak byłem pod wrażeniem tych numerów, samej postaci Cher i jej głosu. Całe albumy poznałem z czasem, po kilku dobrych latach. Nie zawiodłem się. Był to zajebisty pop rock prosto z amerykańskich stadionów. Albumy te weszły idealnie między Gunsami, czy Van Halen. W sumie szkoda, że wspomniane wcześniej krążki nie wyszły na raz w jednym boxie, ale wznowienie „It's A Man's World” też jest spoko. Ten album, moim zdaniem, kończy ten bardziej rockowy i najbardziej sensowny muzycznie okres Cher, ale za to w bardzo przebojowy sposób. Takie numery jak „One By One”, „It's A Man’s Man's Man's World” czy wspomniane „Walking In Memphis” to absolutne popowe sztosy. Wszystko brzmi w punkt.
Szkoda, że kolejne albumy nie były już tak dobre. Jednak doceniam poszukiwanie i rozwój. Cher, podobnie jak Madonna, zawsze chciała iść z duchem czasu i porywać kolejne pokolenia słuchaczy. Kiedy ludzie kochali hipisów, to była hipiską. Przyszła moda na kapele w stylu Bon Jovi, to była „pudlem”. Jednak o ile Madonna zawsze ze swoich transformacji wychodziła obronną ręką, to moim zdaniem Cher już niekoniecznie. Jednak zrobiła dużo i szacunek jej się należy, dlatego bardzo fajnie, że wychodzą tego typu wydawnictwa, bo tak jak wspomniałem – jest to kawał dobrego pop rockowego grania. Teraz pozostało tylko czekać na wznowienie jej najlepszego krążka, czyli „Love Hurts”!
Tracklist:
A1 Walking In Memphis 3:56
A2 Not Enough Love In The World 4:21
A3 One By One 5:03
A4 I Wouldn't Treat A Dog (The Way You Treated Me) 3:35
B1 Angels Running 4:37
B2 Paradise Is Here 5:04
B3 I'm Blowin' Away 4:02
C1 Don't Come Around Tonite 4:35
C2 What About The Moonlight 4:13
C3 The Same Mistake 4:26
C4 The Gunman 5:12
D1 The Sun Ain't Gonna Shine Anymore 5:12
D2 Shape Of Things To Come 4:06
D3 It's A Man's Man's Man's World 4:39
It's A Man's World Remixes
E1 One By One (Jr Vasquez Club Vocal Mix) 8:46
E2 One By One (Jr's Pride Mix) 9:08
F1 One By One (Piano Dub) 5:27
F2 One By One 4:06
F3 The Sun Ain't Gonna Shine Anymore (Trevor Horn Mix) 4:02
F4 Walking In Memphis (Shut Up And Dance Vocal Mix) 5:07
G1 Walking In Memphis (Baby Doc Mix) 7:13
G2 Paradise Is Here (Garage Revival Mix) 7:32
G3 Paradise Is Here (Sunrise Mix) 6:50
H1 Paradise Is Here (Runway Mix) 8:31
H2 Paradise Is Here (Glow Stick Mix) 8:34