BJORK Medúlla 2LP
Bjork to artystka kompletna. Nie jestem w stanie wskazać zarówno najlepszej, jak i najsłabszej pozycji w jej dyskografii. Każdy album traktuję, jako nowe muzyczne wyzwanie, jako kolejny akt "przedstawienia", którego odbiorcą jestem już od wielu lat. Po raz pierwszy zaintrygowała mnie, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, a wszystko to za sprawą kultowego numeru "Human Behaviour", który usłyszałem na MTV. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Głębiej w muzykę islandzkiej wokalistki zacząłem wchodzić będąc nastolatkiem. Po przesłuchaniu "Vespertine", wiedziałem, że jej płyty bezspornie znajdą miejsce w czołówce mojego rankingu. Bjork stała się dla mnie Pattonem "w łabędziej sukience" i królową współczesnej alternatywy.
Dziś jednak skupimy się na jej piątym "akcie" z 2004 zatytułowanym "Medúlla". Bjork stworzyła tu zróżnicowany muzyczny świat, który nawet na chwilę nie nudzi swojego gościa, swojego odbiorcy. Nie ma tu wielkiej obróbki studyjnej czy przestrzeni dźwięku, dlatego też wszystko wydaje się bardzo surowe, wręcz pierwotne. Wspomniana pierwotność była również inspiracją w trakcie tworzenia wizji tego albumu. Bjork zafascynowana naturalnością, ludzkim ciałem, pogaństwem, wszystkim tym, co pozostaje w swojej naturalnej formie. Wydaje mi się, że idealnym odzwierciedleniem tych słów, jest chociażby numer "Ancestors". Jego klimat ma sobie coś niesamowitego, jest nieokiełznany, jakby żywcem wyrwany z "jaskini", w której gasnący płomień ogniska oświetla pogańskie malowidła na ścianach. Tylko ona mogła stworzyć coś tak wpływającego na naszą wyobraźnię.
Jednak "Medulla" to nie tylko gardłowe śpiewy czy totalna surowość dźwięku. Mamy tutaj również typową dla Bjork "sensualność", chociażby w fenomenalnym, otwierającym "Pleasure Is All Mine". Jest też charakterystyczna dla niej zabawa muzyką klubową w "Triumph of a Heart", tylko tym razem bez instrumentów. Do tego dochodzą również wszelakie odcienie muzyki alternatywnej czy awangardowej.
Największym hitem całej płyty była natomiast "Oceania". Wykonanie tego utworu na uroczystym otwarciu olimpiady w Atenach było, jak dla mnie, ważniejszym wydarzeniem, niż wszystkie konkurencje sportowe razem wzięte. Bjork potwierdziła tam, że jest postacią wybitną i nietuzinkową. Kolejnym wielkim plusem albumu, a który, o dziwo, pomijany jest przez wielu krytyków czy słuchaczy, to obecność samego Mike'a Patton'a! Jako absolutny fanboy zarówno Pattona, jak i Bjork, byłem w totalnej ekstazie, kiedy czekałem na te utwory i tę płytę. Frontman Faith No More pojawił się we wspomnianym "Pleasure" oraz "Where Is the Line", w którym "paszczą" stworzył połamany podkład. Numer jest potężnie "poryty", ale też jest jednym z najlepszych fragmentów "Medulli".
Uważam, że Bjork tym albumem kolejny raz wyprzedziła w pewnym sensie swoją epokę. Może nie jestem obiektywny, ale bez niej mój muzyczny świat byłby pusty i ubogi.
Tracklista:
A1 Pleasure Is All Mine
A2 Show Me Forgiveness
A3 Where Is The Line
A4 Vökuró
B1 Öll Birtan
B2 Who Is It (Carry My Joy On The Left Carry My Pain On The Right)
B3 Submarine
B4 Desired Constellation
C1 Oceania
C2 Sonnets / Unrealities XI
C3 Ancestors
D1 Mouth's Cradle
D2 Miðvikudags
D3 Triumph Of A Heart