EMINEM Encore 2LP Blue
Eminem to dla wielu bóg rapu, absolutna ikona, bez której ten gatunek byłby po prostu uboższy. Kiedyś był głosem młodego, wkurzonego pokolenia, które traktowało go jak współczesnego wieszcza. Wbił się na pełnej do świata show-biznesu i pozrzucał z piedestału "plastikowe" gwiazdki popu. Był symbolem powrotu prawdziwego buntu, trochę jak Guns N' Roses w latach 80. dla umierającego rock'n'rolla. Odświeżył rap w oczach mainstreamu i wytyczył ścieżkę, którą później poszli inni.
MTV – które w tamtych czasach jeszcze nadawało muzykę – i muzyczne magazyny tańczyły tak, jak on im zagrał. Był jednym z pierwszych raperów od dawna, który przyciągał uwagę nie tylko fanów hip-hopu, ale i ludzi spoza gatunku. Doktor Jekyll i Mr. Hyde w jednym, wróg publiczny i idol tłumów jednocześnie. Obok Mansona trudno było znaleźć bardziej kontrowersyjnego artystę. Mam wrażenie, że dziennikarze czasami wręcz bali się go konfrontować, bo jeden błąd mógł sprawić, że wylądowaliby jako temat jego kolejnego numeru.
Nie ma co ukrywać – Eminem od początku jechał po bandzie, obrażając każdego w zasięgu kilku metrów. Jego poczucie humoru i styl bycia przez lata się nie zmieniły. No właśnie, a dzisiaj? Żyjemy w czasach poprawności absolutnej, gdzie każde słowo może zostać uznane za "problematyczne". Media starają się czyścić nawet starsze treści, jeśli uznają je za obraźliwe. No ciekawe, czy gdyby Marshall debiutował dzisiaj, miałby szansę na kontrakt? Nie mówiąc już o radiowej rotacji czy nagrodach.
Nie będę udawał, że jestem jego wielkim fanem. Dla mnie ostatni w pełni mocny album, jaki nagrał, to "The Eminem Show". Ale cała ta nagonka na jego osobę i próby umniejszania jego roli w historii rapu? Śmiech na sali. Oczywiście, z czasem Em stał się przewidywalny. Nadal ma jedno z najlepszych flow w grze, ale czy to przekłada się na równie dobrą muzykę? No niekoniecznie. I wiem, że narażam się jego fanatykom, ale cóż – są gusta i guściki.
Weźmy na przykład "Encore". Jasne, były tam mocne momenty – "Yellow Brick Road", "Rain Man", "Crazy in Love" czy "Mockingbird" do dziś robią robotę! To był ten zadziorny blondas, który kiedyś rządził na listach. Ale reszta albumu? Sorry, ale... nuda. Zero świeżości, powtórka z rozrywki, nic, co by wnosiło coś nowego ani do gatunku, ani do jego własnej twórczości. Słuchając tego krążka po raz pierwszy, miałem wrażenie, że ktoś puszcza mi najbardziej przewidywalne odcinki jakiegoś tasiemca – te same żarty, te same bity, te same problemy, ale bez tego samego polotu, który kiedyś go wyróżniał. Takie numery jak "Big Weenie" czy "My 1st Single"? No cóż, MTV-rapowe potworki, o których lepiej zapomnieć.
Fani (choć nie wszyscy) mieli podobne odczucia. Ale czy to cokolwiek zmieniło? Nie. Eminem to zbyt duża postać, by krytyka mogła go zrzucić z wspomnianego piedestału. "Relapse" było już lepsze, ale wciąż dało się odczuć pewne wyczerpanie formuły.
Mimo wszystko – szacunek się należy. Zrobił dla rapu ogrom, wychował pokolenia przyszłych MC's, którzy do dziś widzą w nim wzór. To, czy jego nowe rzeczy mi siadają, czy nie, nie zmienia faktu, że jest jednym z największych raperów wszech czasów. Ale nie ukrywam – marzy mi się powrót do tej dzikiej energii z "The Marshall Mathers LP" czy "The Slim Shady LP". Czy to jeszcze możliwe?
Płyta winylowa artysty EMINEM pod tytułem Encore. Produkt pochodzi z legalnej, oficjalnej dystrybucji i jest fabrycznie nowy.
Tracklista:
Side A:
1. Curtains Up - Album Version
2. Evil Deeds - Album Version
3. Never Enough - Album Version
4. Yellow Brick Road - Album Version
5. Like Toy Soldiers
Side B:
6. Mosh - Album Version
7. Puke - Album Version
8. My 1st Single - Album Version
9. Paul - Skit / Album Version
10. Rain Man - Album Version
Side C:
1. Big Weenie - Album Version
2. Em Calls Paul - Skit / Album Version
3. Just Lose It - Album Version
4. Ass Like That
5. Spend Some Time - Album Version
Side D:
6. Mockingbird
7. Crazy In Love - Album Version
8. One Shot 2 Shot - Album Version
9. Final Thought - Skit / Album Version
10. Encore/Curtains Down - Album Version
Kolorowe płyty winylowe cieszą oko każdego melomana, który lubi mieć coś specjalnego w swojej kolekcji winyli. Są to zazwyczaj limitowane wydawnictwa, które są ściśle ograniczone pod względem ilości. Skutkuje to w późniejszym czasie wzrostem wartości danej płyty i wówczas dane wydawnictwo staje się elementem poszukiwań zbieraczy płyt. Różnorodność w kwestii koloru płyty winylowej jest nieograniczona - płyta może zostać wytłoczona w jednym bądź wielu kolorach, może również posiadać swoistego rodzaju specjalnie wytworzone plamki tzw. splattery. Istnieją również płyty, na których zostały wytłoczone rysunki - takie wydawnictwa nazywa się picture disc (PD). Zachęcamy do zapoznania się z naszą ofertą kolorowych płyt winylowych i limitowanych wydań winyli, gdyż w przyszłości mogą się one okazać się udaną inwestycją!