MORCHEEBA Blackest Blue LP
Czy Morcheeba jest trochę zapomnianym bandem? Tak. Ich popularność to lata 90, a raczej ich końcówka. Scena szeroko pojętej muzyki klubowej z UK podbijała świat. Popularność trip hopu była wyczuwalna na lista przebojów, do tego wskoczyli "punkowcy" z The Prodigy - czy ktoś chce, czy nie, te klimaty podbijały świat. Jednak Morcheeba nigdy nie osiągnęli sukcesu i kultu takiego jak chociażby Massive Attack, czy Portishead. Czegoś zabrakło. Myślę, że odejście najważniejszego "elementu" tego zespołu, czyli Skye spowodowało spadek ich popularności. Kapela grała dalej, ale magia powoli uciekała. Powrót Skye oczywiście nastąpił, ale też nie było to coś spektakularnego. Jakby wejście na ten poziom z końcówki lat 90 stał się niemożliwy, a czasy chociażby " Big Calm" to wspomnienie. Nie twierdzę, że mają cały czas nagrywać debiut, na zmianę z dwójką i tworzyć radiowe hity jak np. "Rome Wasn't Built a Day", no ale coś nie trybiło, uciekło powietrze i tyle. Mamy rok 2021 i kolejny powrót Morcheeby. Mamy już singiel... Drodzy słuchacze, drodzy fani starych płyt... Chyba tym razem się udało. Ten numer jest bliższy najlepszym momentom ich twórczości. "Sounds of Blue" niesie w sobie ten klimat, ten vibe, za który pokochaliśmy tych Brytyjczyków. Jest też hmm... prawdziwy, nie wymuszony. Bardzo dobrze, wreszcie!
Tracklist:
1. Cut My Heart Out
2. Killed Our Love
3. Sounds of Blue
4. Say It's Over
5. Sulphur Soul
6. Oh Oh Yeah
7. Namaste
8. The Moon
9. Falling Skies
10. The Edge of the World